Intruz

świetna jest, lepsza od Zmierzchu
początkowo faktycznie ciężko połapać o co chodzi, ale z dwudziestą stroną wiadomo już mniej więcej co jest ;)

Lepsza od Zmierzchu i to o wieeele xd
Poprostu zakochałam się w niej :P
Muszę przyznać, że początek rzeczywiście trochę nudny tok do 93 strony :P Lecz końcówka poprostu zwala z nóg.
Moja ulubiona scena to gdy Ian dowaiduje się o planach Wadny - o tym, że musi wracać. Poprostu GENIALNA :*

Jedyna książka Meyer przy której nie miałam odruchu wymiotnego, chociaż początek był tak nudny, że mało nie usunęłam. Potem się nieco rozkręciło, nawet niezły pomysł.

ten komercyjny śmieć mi się spodobał :<

Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość.
Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu?
Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia?
Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam.
Miłość po prostu jest, albo jej nie ma.

nonono

ale w sumie to mogło się nie kończyć hapi endem ;d

Dołączył: 06 Mar 2011

Książka wkręca. Zgadzam się z wami, Zmierzch w porównaniu do tego to po prostu dno. Zazwyczaj zbyt mocno przeżywam to co oglądam/czytam - przy tej lekturze momentami nie mogłam przebrnąć bez paczki chusteczek. Steph zrealizowała ciekawy pomysł - podziwiam jej wyobraźnię. Nie podobało mi się kilka rzeczy, jak np. zakończenie, ale ogólnie fajna. :)