Manic Street Preachers |
caramel
|
(UWAGA) manic street preachers to rockowa grupa z walii powstała w 1986 roku. założyli ją dwaj kuzyni - james dean bradfield i sean moore oraz ich szkolny kolega nicky wire, po jakimś czasie dołączył richey edwards. dwaj pierwsi odpowiadali za muzykę, podczas gdy nicky i richey pisali teksty, bo właściwie grać nie potrafili. manics mają na swoim koncie mnóstwo kontrowersji, dziewięć albumów studyjnych, a przede wszystkim ciekawą historię. debiutancki album wydali w 1992 roku (w dzień moich urodzin, hihi), kiedy to kochali guns n roses, the clash i public enemy, tekstowo jest trochę politycznie, widać inspiracje litreraturą (to akurat w całej twórczości - m.in. sylvia plath, camus, orwell czy burroughs); w tym czasie lubili mocne makijaże i koszulki z napisami zrobionymi sprayem, białe rurki i świecące wdzianka. rok później wydali drugi album, gold against the soul, który uważają za swój najgorszy; był trochę przeprodukowany i muzycznie mocniejszy od debiutu, w tekstach więcej było o autodestrukcji, ale nick i richie zaczęli trochę grać. w 1994 roku wydali the holy bible, uważaną przez krytyków za ostatnią punk rockową płytę - właściwie już sama okładka (obraz jenny saville) świadczy o tym, że jest przerażająca, teksty w znaczącej większości napisane przez richiego mówią o holokauście, mordercach czy anoreksji, muzycznie bardzo mrocznie i pełno dziwnych dźwięków. wyglądali także inaczej - wojskowe mundury i ciemne makijaże. w tym czasie richey james, który od początku miał swoje dziwne akcje (chociażby w 1991 wyciął sobie na ręce podczas wywiadu '4real'), coraz bardziej pogrążał się w depresji, alkoholizmie, był na skraju anoreksji i regularnie się samookaleczał, aż w końcu trafił do kliniki, która go odmieniła. wciąż udzielał wywiadów, mnóstwo czytał, ale był spokojniejszy i nie pił, koledzy z zespołu bardzo ostrożnie się z nim obchodzili. 1 lutego 1995 roku, w dzień przed wyjazdem do stanów, richey opuścił swój pokój hotelowy i zniknął; do dziś nikt nie wie co się z nim stało. wszyscy byli zaskoczeni i myśleli, że w końcu się znajdzie, ale w sierpniu 95 manics zakomunikowali, że będą grać jako trio. w 1996 roku wydali następny album, everything must go, który odniósł ogromny sukces komercyjny (sprzedał się w ponad milionie egzemplarzy, podczas gdy the holy bible tylko jakieś sto tysięcy); wszystko się zmieniło, manics w zwykłych ciuchach, muzycznie dużo smyków, trochę britpopowo, wykorzystali tylko kilka z całej książki tekstów pozostawionych przez richa, resztę napisał nicky i to on do dziś odpowiada za pisanie. dwa lata później wydali bardziej smutną, melodyjną i spokojną płytę, this is my truth tell me yours, znów sukces na listach przebojów. potem zrobili sobie dłuższą przerwę i w 2001 wydali know your enemy, najbardziej różnorodny stylistycznie i nierówny album w swojej karierze; pierwszy promocyjny koncert odbył się na kubie - manics są pierwszym zachodnim zespołem, który tam zagrał - i pojawił się na nim sam fidel castro. następna płyta, lifeblood, ukazała się w 2004 - jest najbardziej popową i chyba najmniej uznaną płytą maników, choć niesłusznie, sami jednak na koncertach nie grają z niej żadnych utworów. trzy lata później powrócili z pełną hiciorów send away the tigers, miał to być niby powrót do rockowych korzeni, jak dla mnie to się niezbyt udało, ale jednak znów trafili na listy. w maju 2009 wydali jak dotąd ostatnią płytę, journal for plague lovers, która zawiera tylko teksty pozostawione przez richeya 14 lat wcześniej, tym razem w ogóle nie było singli, a na okładce znów znalazł się obraz jenny saville. podobno pracują teraz nad kolejną płytą, stare dziady już, ale kocham ich całym sercem i życzę jak najlepiej! w skrócie: ~[link widoczny dla zalogowanych] ~judge yr'self ~everything must go ~the everlasting ~faster ~a design for life trochę się rozpisałam, sori, ale to mój najulubieńszy zespolik. |
||||||||||||||
|
Kamil
Rurzowy Kutzyk
|
Co prawda, moja znajomość z MSP opiera się tylko i wyłącznie na Know Your Enemy, ale mogę przyznać, że trafiłem dobrze - niby tylko po to, żeby mieć pod ręką Ocean Spray, ale gdy przesłuchałem całą płytę... Naprawdę spodobała mi się różnorodność materiału, a już obecność Miss Europa Disco Dancer przebija wszystko. Zaskoczyła mnie też liczba utworów na płycie, nie tak często zdarza się tyle tracków na płycie rockowej, choć pewnie są i tacy, którzy to zaliczają do minusów, że niby za dużo.
Muszę przyznać, że doceniam ich... europejskość, tak to nazwijmy, i oczywiście to, że długo się utrzymują na scenie i jeszcze im się chce. Czuję, że jeszcze przyjdzie czas, kiedy się zapoznam z jakąś inną płytą. |
||||||||||||||
|
caramel
|
co do ilości utworów, to na debiucie jest ich osiemnaście, ale jest zupełnie inna niż know your enemy, taka młodzieńcza rebelia, a tak w ogóle to bradfield jest boss, nagrał na niej wszystkie partie gitarowe i basowe, no i ten wokal!
albumowo osobiście uwielbiam the holy bible, nazwałabym ją nawet swoją płytą wszechczasów, niszczy mnie przy każdym odsłuchu i nie ma tam niczego, co by mi nie pasowało. takie 4st 7lb, zwłaszcza kiedy zwalnia tempo, cudo po prostu, muzyka idealnie pasuje do tekstu. albo archives of pain, z tą wściekłą solówką czy przerażające the intense humming of evil, mogę tak z każdą piosenką. podobają mi się też cytaty dodane do większości utworów, nie wspominając już o tekstach, bo wiadomo. a bisajdy z tej płyty również bardzo smaczne. know your enemy mi się całkiem podoba, jest inna od reszty ich materiału, właśnie miss europa disco dancer, której na początku nie cierpiałam, ale potem nie mogłam się uwolnić, poza tym powtarzana przez nicka na końcu fraza 'braindead motherfuckers' miażdży. lubię też dead martyrs, wattsville blues czy freedom of speech won't feed my children, ale niezmiernie mnie wkurza so why so sad i the year of purification. ich bardziej popowa strona jest również urocza, no kto nie zna a design for life czy if you tolerate this. ojej, jeszcze i live to fall asleep z lifeblooda jest takie słodkie, solitude sometimes is również. ostatnia płyta jest świetna, mam piękną deluks edyszyn, są zdjęcia maszynopisów ricziego, którego oczywiście lubię z nich wszystkich najbardziej, ale nie będę już pisać za co, bo dużo miejsca by to zajęło, hihi. i tak w ogóle 48 wyświetleń i tylko jedna odpowiedź, NIEŁADNIE. |
||||||||||||||
|
felicja
sex, drugs and rock n' roll
|
a ja mam pytanie, jak się nazywa ten pan z zamkniętymi oczami? :3
|
||||||||||||||
|
caramel
|
RICHEY JAMES EDWARDS, ten co zaginął, najbardziej zaburzony, najbardziej inteligentny i najładniejszy, mój chłopiec!
|
||||||||||||||
|
hello
|
ja mogę odpowiedzieć, że miałam tylko jedną piosenkę, ale zgrzeczniałam i zgrałam parę płytek, przesłucham jakoś na dniach! :d
|
||||||||||||||
|
felicja
sex, drugs and rock n' roll
|
ojej, czyżby on też zawitał w klubie 27? |
||||||||||||||||
|
caramel
|
no, wreszcie jakiś ruch się tu robi, ha.
tak trzymaj heloł, słuchaj i potem mów jak się podobało :d no niby jest w tym klubie, miał 27 latek jak zniknął, a za zmarłego uznali go dopiero w listopadzie 2008. |
||||||||||||||
|
komuna
zef side
|
a ja znam tylko nazwę, jestem bucem :c
|
||||||||||||||
|
caramel
|
NO TO DO SŁUCHANIA!!!!!!111
nie no, jak słuchasz trójki to na pewno coś znasz, chociażby motorcycle emptiness, no weeeź. poza tym każdy zna a design for life! (albo mi sie tylko wydaje, łehehe) |
||||||||||||||
|
komuna
zef side
|
no włacha, słyszałam pewnie ich nazwę rzuconą, ale nie powaliło mje chyba :x
dooobra, poprawię się. |
||||||||||||||
|
caramel
|
no bo najczęściej walą singlowo i nie słyszałam nigdy nic co uwielbiam :c weźta się za of walking abortion, no surface all feeling, yes albo the intense humming of evil, a może too cold here, mój ulubiony bisajdzik.
|
||||||||||||||
|
honey pie
empty spaces
|
A ja się przyznam bez bicia, że ich nazwę przez pierwszy zobaczyłam na oczy w caramelowym temacie na powitanie. a design for life mnie męczy. nie polubimy się.
|
||||||||||||||
|
caramel
|
TEMACIK MI ZDECHŁ! :ccc
ojtam, a design for life to był taki przełomik, pierwsze co napisali i wydali po zaginięciu ricziego; wszyscy robili z nich cierpiętników, spodziewali się że będą smęcić i przynudzać, a tu proszę, brzmienie zupełnie inne niż do tej pory, smyki, bardzo zapamiętywalna melodia i tekst krytykujący podział klasowy - niektórzy okrzyknęli ten utwór hymnem. osobiście całkiem to lubię, nie tak jak kiedyś, ale lubię. ale pamiętajcie, manics z riczim to najlepsze manics! |
||||||||||||||
|
Manic Street Preachers |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.