Kocenie

a u mnie w szkole nie było i nie ma czegoś takiego.

oj, nam już komunikują że będzie rzeź w pierwszej gimnazjum, jednak ja mam znajomości i obejdę się bez mierzenia.
Nie ma to ja kochany kuzyn i masa przyjaciół w gimnazjum : D

felicja, to właśnie głupio, że masz znajomości, bo kocenie jest świetne. (oczywiście chodzi mi tylko o bazgranie wszędzie "kot". inne rzeczy nie wyprawiały się u nas w szkole, na całe szczęście) ja do tej pory pamiętam, jak za mną i moimi koleżankami po całym mieście pędzili koledzy na rowerach, a jak już nas złapali to wymalowali od stóp do głów. fajnie było. niby się uciekało, ale tak rly chciało być skoconym! i to szorowanie się godzinami w wannie tylko po to, żeby jedna literka się zmyła, a pozostałe były nadal widoczne... yeah!
ach, 2006...

teraz to tam nie ma komu kocić takie biedne dzieciaczqi się tam uczą, że aż mi ich szkoda.
nie to co kiedyś <3

melóra napisał:

felicja, to właśnie głupio, że masz znajomości, bo kocenie jest świetne. (oczywiście chodzi mi tylko o bazgranie wszędzie "kot". inne rzeczy nie wyprawiały się u nas w szkole, na całe szczęście)

no a właśnie u nas jest niefajnie. zamykają w kiblach, zmuszają do mierzenia boiska, wyrzucają trampki przez okno itp.
takie gadziny z nich wredne.

u mnie nic takiego nie ma, wręcz przeciwnie - mamy dobry kontakt z dziewczynami z klas starszych :O

ja ani razu nie doświadczyłem kocenia :D
w podstawówce mnie nie kocili, bo miałem sąsiada w ósmej (wtedy jeszcze były ósme) klasie i nim straszyłem, w gimnazjum nie było kocenia, bo poszedłem do katolickiego i elitarnego, a w liceum to już się nikomu nie chciało kocić :D

^ Ósme klasy?! Przecież Ty jesteś '93, nie?

no, ósme zlikwidowali zdaje się w 2000 roku, akurat jak zaczynałem szkołę

edit: pokićkiło mi się, on jednak był w 6 klasie ;p
w roku szkolnym 1999/2000 do szkół chodzili ci z ósmych klas, a ci, którzy mieli być w siódmej poszli do gimnazjum, a ja zacząłem o 2000/2001, więc jednak tych ósmoklasistów juz nie było

ja w tym roku miałam, to mi wsadzili całą głowę w mąkę ;o chociaż ogólnie rzecz biorąc to ja miałam w miarę luz, w porównaniu do niektórych (z tym, że mnie męczyli przy przeciąganiu się po ławce)

mierzyłem raz gablotę z kopniakami w tyłek XD
przeżyłem, nauczycielka mnie wybawiła :3

Zjawisko, które znam tylko z opowieści znajomych.
Do podstawówki chodziłem tylko przez 2 lata, a w gimnazjum i liceum (katolickim, o zgrozo) panował rygor, więc nie było mowy o żadnym samowolnym "chrzczeniu" pierwszaków.

świetnie wspominam otrzęsiny w liceum.
było zajebiście, chodziliśmy po mięsie, piliśmy mleko z boczkiem i kostką rosołową, wodę z solą i sosem barbecue, 30 kółeczek wokół szkoły, głowę wsadzali nam do octu, cholernie piekły nas oczy i musieliśmy śpiewać na 'scenie' piosenky fila oraz ponadczasowe świetneseksi pioseneczki gwiazdek disco polo, włosy mieliśmy w jajkach i occie, ech, tyle tego było, że już połowy nie pamiętam, a to wszystko działo się w podziemiach buashduashh i później wracaliśmy tak do domu, wszyscy ludzie z autobusów wysiadali. łiii <33