Forum bloggers.fora.pl Strona Główna


bloggers.fora.pl
B L O G G E R S
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
melóra
supercalifragilisticexpialidocious
<i>supercalifragilisticexpialidocious</i

Dołączył: 10 Cze 2009
Posty: 13532
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: where the wild roses grow
Płeć: Kobieta

Amélie Nothomb - Dziennik Jaskółki napisał:
A potem zaczyna się zwykły kołowrót. Każdy ma własny, kawa-papieros, herbata-tost, pies-smycz, wszystko tak zaplanowane, żeby się jak najmniej bać.

Fiodor Dostojewski - Łagodna napisał:
...O, dopóki ona tu jest - wszystko jeszcze dobrze; podchodzę i coraz spoglądam; a wyniosą ją jutro - jakże ja tu zostanę sam? Teraz leży w saloniku, na stole, zestawiono dwa stoliki do kart, a trumna będzie jutro, biała, wybita białym atłasem, a zresztą ja nie o tym... Wciąż chodzę i chodzę, żeby to sobie wytłumaczyć. Oto już tak od sześciu godzin chodzę, usiłując sobie wytłumaczyć, i wciąż nie mogę skupić myśli. Rzecz w tym, że chodzę, chodzę, chodzę... To było tak: po prostu opowiem wszystko po kolei. (Porządek!) Panowie, wcale nie jestem literatem, i wy to widzicie, ale niech tam, opowiem tak, jak sam rozumiem. Stąd właśnie całe moje przerażenie, że wszystko rozumiem! (i tak dalej i tak dalej, cały wstęp uwielbiam, zazwyczaj czytam go tysiąc razy o dopiero przechodzę na kolejne strony)

Bolesław Prus - Lalka napisał:
I to wszystko przeszło!... I dziś w tym salonie - chłodno, ciemno i pusto... Jest tylko ona i niewidzialny pająk smutku, który zawsze zasnuwa szarą siecią te miejsca, gdzie byliśmy szczęśliwi i skąd szczęście uciekło. Już uciekło!...

Bob Dylan - Moje kroniki napisał:
Billy nosił się według kanonów Ivy League, wyglądał jakby wyszedł właśnie z murów Yale. Średniego wzrostu, z kędzierzawą, czarną czupryną. Wyglądał na takiego, co to nigdy w życiu się nie urżnął, nie popadł w tarapaty. Wmaszerowałem do jego biura, zasiadłem na wprost biurka, a on starał się wydobyć ze mnie nieco faktów, oczekując, że odpowiem na pytania prosto i uczciwie. Dobył notatnik i ołówek i zapytał, skąd jestem. Powiedziałem, że z Illianois, co zanotował. Następnie spytał, czy gdzieś kiedyś pracowałem. Odrzekłem, że imałem się z tuzina zajęć, byłem nawet kierowcą piekarnianej ciężarówki. Zanotował i to, dopytując o inne zajęcia. Wspomniałem o pracy w budownictwie, a on zapytał gdzie.
- Detroit.
- Podróżowałeś?
- Taa...
Wypytywał o rodzinę i skąd pochodzi. Odpowiedziałem, że nie mam pojęcia i że dawno wymarła.
- Jak wyglądało twoje życie domowe?
Powiedziałem, że wyrzucono mnie z domu.
- Czym zajmował się ojciec?
- Był elektrykiem.
- A matka? Co powiesz o niej?
- Gospodyni domowa.
- Jaki gatunek muzyki grasz?
- Folk.
- Co to za muzyka ten folk?
Wyjaśniłem, że to pieśni przekazywane z pokolenia na pokolenie. Nie cierpię takich pytań. Byłem o krok od ich zignorowania. Billy wydawał się nie mieć pewności, co do mnie. I miał rację. Nie czułem potrzeby odpowiadania na jego pytania potrzeby wyjaśniania czegokolwiek komukolwiek.
- Czym przyjechałeś? - kontynuował.
- Pociągiem towarowym.
- Pasażerskim, chciałeś powiedzieć?
- Nie, towarowym.
- Takim z wagonami towarowymi?
- Tak, takim. Pociągiem towarowym.
- Dobra, towarowym.
Gapiłem się za Billy'ego, przez okno za krzesłem. W biurowcu po drugiej strony ulicy dostrzegłem olśniewającą sekretarkę, bardzo czymś przejętą - w zamyśleniu pracowicie gryzmoliła przy biurku. Coś z nią było nie w porządku. Pomyślałem, że przydałby mi się teleskop. Billy zapytał z kim z obecnych dziś na muzycznej scenie mógłbym się utożsamić.
- Z nikim - odrzekłem.
To akurat była prawda - nie mogłem porównać się z nikim. Reszta udzielonych odpowiedzi była stekiem bzdur.
Wcale nie przyjechałem pociągiem towarowym, ale czterodrzwiową impalą (rocznik 1957). Ze Środkowego Zachodu, wprost z Chicago, gnając przez zadymione miasteczka, po krętych drogach, pośród zielonych pól oprószonych śniegiem. Przed siebie, na wschód - przez Ohio, Indianę, Pensylwanię. Dwadzieścia cztery godziny, z których większość przedrzemałem na tylnym siedzeniu. Konwersowałem niewiele. Głowę zaprzątało mi skrzętnie ukrywane zaciekawienie... W końcu dotarliśmy na most Jerzego Waszyngtona. (i tak dalej, w sumie z Bobkowych kronik mogłabym zacytować wszystko, kocham tego człowieka <3333333333)
Zobacz profil autora
felicja
sex, drugs and rock n' roll

Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 8348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: main street.
Płeć: Kobieta


Axl : Jasne, ujawnimy nasz wiek.
Duff : Nie ma problemu, ja mam 19 lat.
Axl : Ja 24.
Slash : Nieprawda. Duff ma 22 a ja 19.
Izzy : Jakie to ma kurwa znaczenie?
Slash : Po prostu kurwa jej powiedz!
Izzy : Axl wcale nie ma 24 lat. Jest stary jak świat. Widział już kurwa wszystko w swim życiu.
Vicky : Hej, przestańcie ściemniać, podajcie faktyczny wiek.
Izzy : Ale o chuj chodzi? Nie ma to dla nas żadnego znaczenia!
Slash : Izzy ma 23 lata a Steven 21.
Izzy : I wydrukuj to, bo inaczej nie wpuszczą nas do Rainbow
Slash : I błagam, nie pytaj nas skąd jesteśmy.
Izzy : Tak, walić to. Nikt nie będzie pierdolił, że jestem z Indiany, miasta które nie zasługuje totalnie na nic. Bezwartościowe gówno.
Slash : Możesz opublikować coś w stylu 'W Indianie jest do dupy?'
Izzy : Fakt, że jestem z Indiany nie ma żadnego znaczenia w przypadku mojej kariery.

Uwielbiam ten cytat. XD


Ostatnio zmieniony przez felicja dnia Sob 22:41, 09 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Immortelle
Zaklęta w marmur
<i>Zaklęta w marmur</i>

Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 28661
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: two steps from hell
Płeć: Kobieta

Henryk Sienkiewicz - Krzyżacy napisał:
- Mnie pohańbił, królestwo pohańbił - rzekł król - Mamli go za to miodem smarować?


Henryk Sienkiewicz - Krzyżacy napisał:
I wraz schwycił się jakby za bary ze swoim hardym sercem, ze swoją zawziętością i żądzą boju. Kto by go widział na onym wzgórzu, we zbroi, bez ruchu, na ogromnym koniu, rzekłby, że to jakiś olbrzym ulany z żelaza, i nie poznałby, że ów nieruchomy rycerz toczy w tej chwili najcięższą ze wszystkich walk, jakie kiedykolwiek stoczył.[...]


Przy pierwszym się popłakałam ze śmiechu, a drugi napawał mnie taką zadumą, że aż prawie też skamieniałam z książką w ręku.


Ostatnio zmieniony przez Immortelle dnia Pią 18:27, 15 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Agnes
Devil's little sister
<i>Devil's little sister</i>

Dołączył: 31 Paź 2006
Posty: 35680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ministerstwo świętych.
Płeć: Kobieta

Witold Gombrowicz - Dziennik 1957-1961 napisał:
Do góry, do góry leź, bez wytchnienia, nie oglądając się za siebie, choćbyś kark miał skręcić, chociażby tam, na szczycie, nie było nic oprócz kamieni.


Witold Gombrowicz - Dziennik 1961-1966 napisał:
Kobieto! Gdybyś wiedziała do jakich potworności doprowadzasz rozmnażając, byłabyś ostrożniejsza w łóżku!


Dan Burstein - Tajemnice Kodu napisał:
Historię rzeczywiście piszą zwycięzcy. Tworzenie odpowiedniej historii zawsze należało do arsenału politycznej manipulacji.


Hanna Krall - Zdążyć przed Panem Bogiem napisał:
Ten jedyny, który przeżył, nie nadawał się na bohatera.


Wszystkie te fragmenty bardzo mi się podobają, ale ostatni chyba najbardziej dał mi do myślenia.
Zobacz profil autora
Dev.


Dołączył: 10 Wrz 2009
Posty: 8960
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowy Sącz
Płeć: Kobieta

Złodziejka Książek, str. 132 napisał:
Niech zostanie tak, jak jest, za wszelką cenę. Być może wkrótce nadejdzie dzień wyjścia. Światło jak błysk pistoletu, oślepiające oczy. Być może nadejdzie dzień wyjścia. Być może nadejdzie ten dzień, nie prześpij go. Obudź się. Obudź się natychmiast, do jasnej cholery.


Złodziejka Książek,str. 193 napisał:
Żeby żyć.
Bo żyje warte życia.
Choćby ceną była wina i wstyd.


Złodziejka Książek,str. 232 napisał:
Był poniedziałek a oni szli
po linie prosto do słońca.


Złodziejka Książek,str. 256 napisał:
Wyposażenie miał skromne :
Pomalowaną książkę.
Garść ołówków.
Głowę pełną myśli.
Zestawił je razem jak prostą układankę.


Złodziejka Książek,str. 280 napisał:
Rudy Steiner bał się pocałować złodziejkę książek. Tak długo o tym marzył. Tak niewiarygodnie mocno ją kochał. Kochał ją tak bardzo, że już nigdy jej o to nie poprosił i zszedł do grobu, nie zaznawszy smaku jej ust.


Złodziejka Książek,str. 338 napisał:
Czy człowiek może ukraść szczęście?
Czy to tylko taka wewnętrzna, piekielna ludzka sztuczka?


Złodziejka Książek,str. 431 napisał:
'Ostatnia obca wśród ludzi, strona 38
Po wszystkich ulicach miasta chodzili ludzie,
ale obca nie mogłaby się czuć bardziej samotna,
nawet gdyby na ulicy nie było nikogo.'


Złodziejka Książek,str. 468 napisał:
Poczuła nagle jak bardzo go kocha. A może zawsze go kochała? Możliwe. Nie mogła mówić, ale pragnęła, żeby ją pocałował. Chciała, żeby wyciągnął rękę i przytulił ją. Usta, szyję, policzki. Czekała. Jej skóra tęskniła.


Złodziejka Książek,str.471 napisał:
Po co są słowa? Świat bez słów wyglądałby inaczej.


To cytaty z samej Złodziejki książek. Ogółem to strasznie lubię zapisywać sobie różne cytaty z książek.
Zobacz profil autora
Agatrol


Dołączył: 05 Sty 2010
Posty: 1103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

Ciemność podeszła bliżej do łóżka i położyła na pościeli swe długie paluchy.


Pieczara Gromów Koontz'a


Ostatnio zmieniony przez Agatrol dnia Pią 13:31, 05 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
honey pie
empty spaces

Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 5569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

    Adaś postanowił utopić się i przez trzy minuty dzierżył znękaną głowę pod wodą, aby jej już nigdy nie wydobyć. Głupi przypadek sprawił,, że sobie przypomniał w ostatniej chwili o pierogach z czereśniami, które miano podać na kolację, a za którymi przepadał.


    Gdyby panience przyszedł do głowy dość nieprawdopodobny pomysł, aby ni z tego, ni z owego kopnąć stół, Adaś pomyślałby z zachwytem: "jak ona ślicznie kopie stół".


LEŻĘ I KWICZĘ. ♥


Ostatnio zmieniony przez honey pie dnia Pon 13:42, 07 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Immortelle
Zaklęta w marmur
<i>Zaklęta w marmur</i>

Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 28661
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: two steps from hell
Płeć: Kobieta

Stephen King - Sklepik z Marzeniami napisał:
Są ludzie, którzy kłamią dla zysku, i są ludzie, którzy kłamią z ucisku, ludzie, którzy kłamią tylko dlatego, że powiedzenie prawdy jest dla nich aktem całkowicie niepojętym... i ludzie, którzy kłamią, czekając, aż nadejdzie czas na prawdę.


Stephen King - Carrie napisał:
Ludzie z wiekiem nie stają się lepsi, stają się tylko sprytniejsi.
Zobacz profil autora
dimarol


Dołączył: 10 Kwi 2010
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

"Stary Tom Bombadil
to kompan milutki,
ma niebieski kabacik
i żółte ma butki"

Kocham to, jest takie pozytywne, POMAGA MI ŻYĆ :)
Zobacz profil autora
melóra
supercalifragilisticexpialidocious
<i>supercalifragilisticexpialidocious</i

Dołączył: 10 Cze 2009
Posty: 13532
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: where the wild roses grow
Płeć: Kobieta

melóra napisał:
Amélie Nothomb - Dziennik Jaskółki napisał:
A potem zaczyna się zwykły kołowrót. Każdy ma własny, kawa-papieros, herbata-tost, pies-smycz, wszystko tak zaplanowane, żeby się jak najmniej bać.

Fiodor Dostojewski - Łagodna napisał:
...O, dopóki ona tu jest - wszystko jeszcze dobrze; podchodzę i coraz spoglądam; a wyniosą ją jutro - jakże ja tu zostanę sam? Teraz leży w saloniku, na stole, zestawiono dwa stoliki do kart, a trumna będzie jutro, biała, wybita białym atłasem, a zresztą ja nie o tym... Wciąż chodzę i chodzę, żeby to sobie wytłumaczyć. Oto już tak od sześciu godzin chodzę, usiłując sobie wytłumaczyć, i wciąż nie mogę skupić myśli. Rzecz w tym, że chodzę, chodzę, chodzę... To było tak: po prostu opowiem wszystko po kolei. (Porządek!) Panowie, wcale nie jestem literatem, i wy to widzicie, ale niech tam, opowiem tak, jak sam rozumiem. Stąd właśnie całe moje przerażenie, że wszystko rozumiem! (i tak dalej i tak dalej, cały wstęp uwielbiam, zazwyczaj czytam go tysiąc razy o dopiero przechodzę na kolejne strony)

Bolesław Prus - Lalka napisał:
I to wszystko przeszło!... I dziś w tym salonie - chłodno, ciemno i pusto... Jest tylko ona i niewidzialny pająk smutku, który zawsze zasnuwa szarą siecią te miejsca, gdzie byliśmy szczęśliwi i skąd szczęście uciekło. Już uciekło!...

Bob Dylan - Moje kroniki napisał:
Billy nosił się według kanonów Ivy League, wyglądał jakby wyszedł właśnie z murów Yale. Średniego wzrostu, z kędzierzawą, czarną czupryną. Wyglądał na takiego, co to nigdy w życiu się nie urżnął, nie popadł w tarapaty. Wmaszerowałem do jego biura, zasiadłem na wprost biurka, a on starał się wydobyć ze mnie nieco faktów, oczekując, że odpowiem na pytania prosto i uczciwie. Dobył notatnik i ołówek i zapytał, skąd jestem. Powiedziałem, że z Illianois, co zanotował. Następnie spytał, czy gdzieś kiedyś pracowałem. Odrzekłem, że imałem się z tuzina zajęć, byłem nawet kierowcą piekarnianej ciężarówki. Zanotował i to, dopytując o inne zajęcia. Wspomniałem o pracy w budownictwie, a on zapytał gdzie.
- Detroit.
- Podróżowałeś?
- Taa...
Wypytywał o rodzinę i skąd pochodzi. Odpowiedziałem, że nie mam pojęcia i że dawno wymarła.
- Jak wyglądało twoje życie domowe?
Powiedziałem, że wyrzucono mnie z domu.
- Czym zajmował się ojciec?
- Był elektrykiem.
- A matka? Co powiesz o niej?
- Gospodyni domowa.
- Jaki gatunek muzyki grasz?
- Folk.
- Co to za muzyka ten folk?
Wyjaśniłem, że to pieśni przekazywane z pokolenia na pokolenie. Nie cierpię takich pytań. Byłem o krok od ich zignorowania. Billy wydawał się nie mieć pewności, co do mnie. I miał rację. Nie czułem potrzeby odpowiadania na jego pytania potrzeby wyjaśniania czegokolwiek komukolwiek.
- Czym przyjechałeś? - kontynuował.
- Pociągiem towarowym.
- Pasażerskim, chciałeś powiedzieć?
- Nie, towarowym.
- Takim z wagonami towarowymi?
- Tak, takim. Pociągiem towarowym.
- Dobra, towarowym.
Gapiłem się za Billy'ego, przez okno za krzesłem. W biurowcu po drugiej strony ulicy dostrzegłem olśniewającą sekretarkę, bardzo czymś przejętą - w zamyśleniu pracowicie gryzmoliła przy biurku. Coś z nią było nie w porządku. Pomyślałem, że przydałby mi się teleskop. Billy zapytał z kim z obecnych dziś na muzycznej scenie mógłbym się utożsamić.
- Z nikim - odrzekłem.
To akurat była prawda - nie mogłem porównać się z nikim. Reszta udzielonych odpowiedzi była stekiem bzdur.
Wcale nie przyjechałem pociągiem towarowym, ale czterodrzwiową impalą (rocznik 1957). Ze Środkowego Zachodu, wprost z Chicago, gnając przez zadymione miasteczka, po krętych drogach, pośród zielonych pól oprószonych śniegiem. Przed siebie, na wschód - przez Ohio, Indianę, Pensylwanię. Dwadzieścia cztery godziny, z których większość przedrzemałem na tylnym siedzeniu. Konwersowałem niewiele. Głowę zaprzątało mi skrzętnie ukrywane zaciekawienie... W końcu dotarliśmy na most Jerzego Waszyngtona. (i tak dalej, w sumie z Bobkowych kronik mogłabym zacytować wszystko, kocham tego człowieka <3333333333)


+ dodaję:

Antoni Fertner - Podróże komiczne napisał:

(począteczek książki)
No, tak - urodziłem się wesolutki i do tego bardzo młodo. Nawet nie pamiętam już, kiedy. Jeśli płakałem, to jedynie ze śmiechu. (...) Zanim się urodziłem, w domu panował smutek. No, cóż - do tej pory rodzice musieli się kontentować tylko córkami. I to aż trzema! Nie wiem, czy wmieszała się w te sprawy Matka Boska Częstochowska, ale wkrótce urodził się długo oczekiwany syn. Chyba w nagrodę za mękę z dziewczętami. Syn - to ja. Przypominam sobie, że na tak radosny widok wszyscy zgromadzeni przy matce krewni zakrzyknęli: - O, mamy już Antosia! Uśmiechnąłem się ze względów towarzyskich. Byłem bowiem dziecięciem towarzyskim od samego urodzenia. Na każdej twarzy widziałem rozczulenie. Chciałem nawet powiedzieć coś wesołego, ale zabrakło mi słów. Zresztą, nie byłem pewny, czy zrozumieliby, gdyż mogli akurat nie znać tego języka, którym się wówczas najsprawniej posługiwałem. To, że miałem w sobie wiele słodyczy, jest chyba zrozumiałe: pochodziłem przecież z rodziny cukierniczej (i tak dalej i tak dalej, cały pierwszy rozdzialik jest niesamowity).

(...)

Cały majątek Gorzkowskiego stanowiło to, co miał na sobie. Tak dziurawej i zabrudzonej bielizny nie widziałem nigdy w życiu. Toteż pewnego dnia, kiedy wyszedł już na scenę jako pierwszy z nas, postanowiliśmy urządzić mu kawał. Dolną część garderoby, która przedstawiała obraz na podobieństwo sita, przemyślnie mu powykręcano zaplatając nogawki w misterne węzły. Po skończonym spektaklu, Gorzkowski długo przypatrywał się zmienionym kształtom ineksprymabli i z filozoficzną zadumą mruczał pod nosem: - Psiakrew, rebus mi się z gaci zrobił...(<- w tym momencie poległam ze śmiechu)
Później, już w Warszawie, wracając z jakiejś nocnej wędrówki po knajpach, w ekskluzywnej dzielnicy pałacyków, ambasad i arystokracji krajowej, Gorzkowski z tym swoim nieco trywialnym sposobem bycia flegmatycznie zajął się pewnymi czynnościami, które z pozoru naturalne - jednakże w odkrytym miejscu publicznym wywołują dość szokujące wrażenie. Działo się to pod wytwornym pałacem. Nagle, w otwartych drzwiach balkonowych pałacyku, staje dystyngowana postać:
- Co pan tu robi? - pyta z niesmakiem.
- A co, nie domyśla się wasza wysokość? - odpowiada bez zmrużenia powiek Gorzkowski.

i wiele innych fragmentów. przeczytałam jak dotąd 40 stron i fakty są następujące - genialny człowiek, wspaniały komik i praktycznie rzecz biorąc co dwa wersy płaczę ze śmiechu.
a, i co za lekkość pióra!
Zobacz profil autora
iowa


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 2902
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: underworld
Płeć: Kobieta

Popędź tego opasłego wałacha, Jaskier.
- Mój rumak nazywa się Pegaz.
- Jakżeby inaczej. Wiesz co? Moją elfia kobyłę też jakoś nazwiemy. Hmmm...
- Może Płotka? - zakpił trubadur.
- Płotka - zgodził się wiedźmin. - Ładnie
- Geralt
- Słucham.
- Czy miałeś w życiu konia, który nie nazywał się Płotka?


Chrzest Ognia Andrzej Sapkowski

nikogo oprócz mnie to nie śmieszy, ale cóż XD"
Zobacz profil autora
Wiedźma
Moderator
Eraserhead

Moderator<br><i>Eraserhead</i>

Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 23817
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Transsexual Transilvania
Płeć: Mężczyzna

Lord Vetinari słuchał w skupieniu, ponieważ przekonał się, że pilne słuchanie zwykle zbija ludzi z tropu
.
Patrycjusz rzucił jeden z tych krótkich, przelotnych uśmieszków, jak zawsze, kiedy chciał powiedzieć coś, co wcale nie jest śmieszne, a jednak go rozbawiło.
– Veni, vici... Vetinari.

Pratchett ~ "Bogowie, honor, Ankh-Morpork"
- Powiedz mi, Leonardzie, przyszło ci kiedyś do głowy, że pewnego dnia wojny będzie się toczyć mózgami?
Leonard sięgnął po kubek z kawą.
- Ojej... To byłoby dość niechlujne...
Vetinari znów westchnął.
- Może nie aż tak, jak te inne wojny - powiedział i łyknął kawy.

Pratchett ~ "Piąty elefant "
- Dlaczego tu jesteśmy?
UNIKAM SPEKULACJI O SPRAWACH KOSMICZNEJ NA­TURY.
- To znaczy tutaj, na tej górze.

Pratchett ~ "Kosiarz "
– Jesteś arystokratą, Nobby.
Nobby pokiwał głową.
– Ale mam na to specjalny szampon, sir.

xD
Pratchett ~ "Na glinianych nogach"
Zawsze pamiętaj, że tłum, który oklaskuje twoją koronację, jest tym samym tłumem, który będzie oklaskiwał twoją egzekucję.

Pratchett ~ "Piekło pocztowe"
Ludzie, którzy nie potrzebują innych ludzi, potrzebują innych ludzi, by im okazywać, że są ludźmi, którzy nie potrzebują innych ludzi.

Pratchett ~ "Maskarada"
Przypuszczam, że kiedy już rozważy się wszystko należycie, każdy z nas okazuje się czyimś psem.

Pratchett ~ "Bogowie, honor, Ankh-Morpork"
iloraz inteligencji tłumu równy jest IQ najgłupszego jego przedstawiciela podzielonemu przez liczbę uczestników

Nie jestem pewna, ale chyba również Maskarada.
Wszystkie rzeczy, które są, są nasze. Ale musimy o nie dbać, bo jeśli nie dbamy - nie istniejemy, nie ma nic, tylko ślepe zapomnienie.

To z kolei jakiś Pratchettowy random znaleziony w internecie.
Zobacz profil autora
Agnes
Devil's little sister
<i>Devil's little sister</i>

Dołączył: 31 Paź 2006
Posty: 35680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ministerstwo świętych.
Płeć: Kobieta

Z Kafki nad morzem Murakamiego:

[...] Chyba każdy jest mniej lub bardziej pusty. Żremy, sramy, mamy beznadziejne prace, zarabiamy grosze i tylko czasami sobie popierdolimy. Poza tym nic w życiu nie ma. Ale mimo to jakoś tam ciekawie sobie żyjemy.


Są rzeczy, których nie da się zrobić, jeżeli nie pójdzie się na koniec świata.


Chyba lepiej za bardzo nie liczyć na to, że odległość załatwi sprawę.


Zdejmuję słuchawki i słyszę ciszę. Odkrywam, że można usłyszeć ciszę.


Próbuję sobie wyobrazić siebie za czterdzieści lat. Ale to zupełnie tak, jakbym wyobrażał sobie kraniec wszechświata.
Zobacz profil autora
Roy d'Epee


Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 7986
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: stolYca
Płeć: Mężczyzna

Zbrodnia i kara:

Człowiek jest podły, do wszystkiego przywyka! (…) A jeżelim zełgał? – zawołał nagle mimo woli – Jeżeli w rzeczywistości człowiek nie jest podły… w takim razie cała reszta… to zabobony, wymyślone strachy, i nie istnieją żadne nieprzekraczalne granice, nie powinny istnieć!..


Kto sumienie posiada, niech cierpi (…). Będzie mu to karą - obok katorgi


Są granice, których przekroczenie jest niebezpieczne; przekroczywszy je bowiem, wrócić już niepodobna


- I zabiłeś! Zabiłeś!
- Ale jak zabiłem? Czyż tak się zabija? Czyż tak się idzie zabijać, jak ja wtedy szedłem?... Kiedyś opowiem ci, co przeżywałem idąc tam... Czy zabiłem staruszkę? Siebie zabiłem, a nie staruszkę! Siebie samego ukatrupiłem wtedy na wieki!... Staruszkę diabeł zabił nie ja. Dość już tego, Soniu, dość!


Wtedy Raskolnikow z całej siły uderzył raz i drugi, wciąż obuchem i wciąż po ciemieniu. Krew buchnęła jak z wywróconej szklanki i ciało zwaliło się na wznak.
Zobacz profil autora
Ozi


Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 2606
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siemianowice Śląskie
Płeć: Mężczyzna

Joanna Fabicka w "Szalonym życiu Rudolfa" opiała rozważania Rudola, który w pamiętniku napisał:
Cierpię więc na swoiste rozdwojenie. Wygląd robi ze mnie mało rozgarniętego brzydala, gdy w rzeczywistości jestem wrażliwym i twórczym młodym inteligentem o skomplikowanej osobowości i aparycji. Właśnie tak lubię o sobie myśleć, chociaż inni oceniają mnie tylko po pozorach

no o mnie!
Zobacz profil autora
brzóska
but alice, we are all mad here
<i>but alice, we are all mad here</i>

Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 14071
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: electra heart
Płeć: Kobieta

Opowieści Ivy, Karen Quinn napisał:
Drayton w swój lizusowski sposób podziękował Konradowi. Brakowało tylko, żeby obciągnął mu fiuta za odwagę, jaką ten wykazał, pozwalając mi odejść.


Opowieści Ivy, Karen Quinn napisał:
Na koniec wspomniał, jak wspaniale wyrażałam się o każdym z nich i że bardzo się cieszy, mogąc współpracować z tak utalentowanymi graczami. Nawet gdyby się zesrał na samym środku stołu konferencyjnego, to i tak nie zdołałby tym przebić bzdur, które naplótł.


Opowieści Ivy, Karen Quinn napisał:
W tej chwili naprawdę marzyłam, żeby zrobić temu facetowi jakąś krzywdę. Kopnąć go w jaja. Walnąć w gębę. Wepchnąć mu moje wielkie pióro Montblanc do nosa, przebić mózg, doprowadzając jego ciało do paraliżu, żeby resztę życia spędził jako warzywo. Ale strażnik nie spuszczał mnie z oka, poza tym dopuszczając się aktu przemocy, złamałabym kardynalną zasadę zwalnianych pracowników - nie pal za sobą mostów. Powstrzymałam się więc.


Opowieści Ivy, Karen Quinn napisał:
Zamiast płakać, byłam wściekła. I słusznie. Tych dwoje kłamliwych podleców zasługiwało na mój gniew.


Opowieści Ivy, Karen Quinn napisał:
Cadmon rozdarł mi serce, ale prędzej zatańczę z gołym tyłkiem na Madison Avenue, niż mu to okażę.


Opowieści Ivy, Karen Quinn napisał:
Brakowało mi mamy i wściekałam się na nią, że umarła przed rokiem. Kompletny brak wyczucia czasu.


Opowieści Ivy, Karen Quinn napisał:
Z jakiegoś powodu otrzymałaś dar od losu, i to właśnie w chwili, gdy potrzebowałaś go najbardziej. Przyjmij go. I bądź wdzięczna.


Opowieści Ivy, Karen Quinn napisał:
Tak! Podglądał nas. Był świadkiem mojej jedynej, niepowtarzalnej chwili z George'em Clooney'em. Bóg ISTNIEJE.


Opowieści Ivy, Karen Quinn napisał:
- Skyler, daj rękę, kiedy będziemy przechodzić przez ulicę.
- Żebyśmy razem zginęły, kiedy przejedzie nas samochód, mamusiu?
- Bardzo zabawne.


Opowieści Ivy, Karen Quinn napisał:
- Piękna jesteś, wiesz?-powiedział.
- Nie. Wcale nie jestem piękna. Można o mnie wszystko powiedzieć, tylko nie to, że jestem piękna.
- Tak uważasz?
- Tak właśnie uważam.
- Cóż, na pewno jesteś ładna. Z tym się chyba zgodzisz?
Roześmiałam się.


Opowieści Ivy, Karen Quinn napisał:
Miałam czterdzieści lat na karku i chciałam tylko do mamusi.



ta książka jest po prostu cudowna!


Ostatnio zmieniony przez brzóska dnia Wto 13:29, 06 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kamil
Rurzowy Kutzyk
<i>Rurzowy Kutzyk</i>

Dołączył: 28 Lip 2009
Posty: 8459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Centrum Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

Boris Vian napisał:
Zapadnięcie nocy zdawało się spotęgować szaleństwo bikiniarzy obficie wypełnionych koniakiem. Pary ociekające potem przemierzały kilometry galopem, to się łapiąc, to puszczając, rzucając, chwytając, obracając to w jedną stronę, to w drugą, bawiąc się w pasikonika, w kaczkę, w żyrafę, w pluskwę, w skoczka, w szczura kanałowego, w "dotknij mnie tam", w "potrzymaj mi to", w "zabierz nogę", w "podnieś tyłek", w "ruszaj nogą", w "chodź tu bliżej", w "idź no dalej", klnąc przy tym po angielsku, amerykańsku, murzyńsku, hottentocku, hotdogowsku, bułgarsku, patagońsku, ziemioognistowsku itd., itp.


Jeden z moich ulubionych cytatów z końcówki Kręćka i planktonu.
Zobacz profil autora
sister morphine


Dołączył: 31 Sty 2011
Posty: 2124
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wichrowe Wzgórza
Płeć: Kobieta

(...) bo dla mnie prawdziwymi ludźmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy, chęcią zbawienia, pragnący wszystkiego naraz, ci, co nigdy nie ziewają, nie plotą banałów, ale płoną, płoną, płoną, jak bajeczne race eksplodujące niczym pająki na tle gwiazd, aż nagle strzela niebieskie jądro i tłum krzyczy „Oooo!”

W drodze
Lepiej nikomu nic nie opowiadajcie. Bo jak opowiecie – zaczniecie tęsknić.

Ale największą zaletą muzeum było to, że [...] mogłeś wracać sto tysięcy razy i zawsze Eskimos dopiero co złowił swoje dwie ryby, ptaki były w drodze na południe, sarny piły u wodopoju, miały śliczne, smukłe nogi, a Indianka z obnażoną piersią wciąż tkała ten sam kilim. Nikt się nie zmieniał. Tylko ty byłeś inny niż za poprzednią wizytą. Nie dlatego nawet, żeby ci przybyło lat. Nie w tym rzecz. Byłeś inny, po prostu. Bo tym razem przyszedłeś w innym palcie. Albo dziewczynka, z którą zawsze chodziłeś w parze, dostała szkarlatyny i zastępowała ją inna smarkula. Albo zamiast panny Aigletinger prowadziła klasę inna nauczycielka. Albo od poprzedniego razu zdarzyło ci się podsłuchać, jak rodzice kłócili się okropnie w łazience. Albo właśnie przed chwilą minąłeś na ulicy jedną z tych kałuż mieniących się kolorami tęczy od mieszanki benzynowej. Słowem, w ten czy inny sposób coś się w tobie zmieniło. Nie umiem wytłumaczyć jaśniej, co mam na myśli. A gdybym nawet umiał, nie jestem pewien, czybym miał ochotę.

Buszujący w zbożu
Nic tak nie irytuje ludzi, którzy chcą ci obrzydzić życie, jak to, że zachowujesz się, jak gdybyś tego nie zauważał.

Lot nad kukułczym gniazdem

Każdy człowiek szika swojego miejsca na świecie, miejsca, gdzie czułby się tak dobrze, jak u Tiffany`ego.


Mówi mi "Tu Holly", ja na to "Skarbie, kiepsko cię słychać", a ona mi mówi, że jest w Nowym Jorku. Pytam "Co ty do cholery robisz w Nowym Jorku, przecież jest niedziela i jutro masz przesłuchanie". A ona mi mówi "Jestem w Nowym Jorku, bo nigdy tu nie byłam." Więc każę jej brać dupę w troki i wracać najbliższym samolotem. A ona mi na to, że nie chce. Pytam "O co Ci właściwie chodzi, mała?" Powiedziała, że trzeba chcieć coś zrobić, żeby zrobić to dobrze, a ona nie chce. No to pytam "Czego ty chcesz, do diabła?", a ona "Jak sama się dowiem, to od razu dam ci znać".


Nie chcę niczego mieć, dopóki nie znajdę takiego miejsca, w którym ja i otoczenie bedziemy do siebie pasować. Nie wiem jeszcze, gdzie to jest, ale wiem dokładnie, jak tam będzie.
- Jak u Tiffany'ego.


Śniadanie u Tiffany'ego


Ostatnio zmieniony przez sister morphine dnia Pon 19:09, 07 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
no
WHY SO SERIOUS?

Dołączył: 30 Kwi 2010
Posty: 2948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: beat generation
Płeć: Kobieta

sister morphine napisał:
(...) bo dla mnie prawdziwymi ludźmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy, chęcią zbawienia, pragnący wszystkiego naraz, ci, co nigdy nie ziewają, nie plotą banałów, ale płoną, płoną, płoną, jak bajeczne race eksplodujące niczym pająki na tle gwiazd, aż nagle strzela niebieskie jądro i tłum krzyczy „Oooo!”

W drodze


tłumaczenie polaczków mnie boli ):::

the only people for me are the mad ones, the ones who are mad to live, mad to talk, mad to be saved, desirous of everything at the same time, the ones who never yawn or say a commonplace thing, but burn, burn, burn, like fabulous yellow roman candles exploding like spiders across the stars and in the middle you see the blue centerlight pop and everybody goes "awww!"

;_________________________________________;
Zobacz profil autora
sister morphine


Dołączył: 31 Sty 2011
Posty: 2124
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wichrowe Wzgórza
Płeć: Kobieta

no napisał:
sister morphine napisał:
(...) bo dla mnie prawdziwymi ludźmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy, chęcią zbawienia, pragnący wszystkiego naraz, ci, co nigdy nie ziewają, nie plotą banałów, ale płoną, płoną, płoną, jak bajeczne race eksplodujące niczym pająki na tle gwiazd, aż nagle strzela niebieskie jądro i tłum krzyczy „Oooo!”

W drodze


tłumaczenie polaczków mnie boli ):::

the only people for me are the mad ones, the ones who are mad to live, mad to talk, mad to be saved, desirous of everything at the same time, the ones who never yawn or say a commonplace thing, but burn, burn, burn, like fabulous yellow roman candles exploding like spiders across the stars and in the middle you see the blue centerlight pop and everybody goes "awww!"

;_________________________________________;


Prawdę mówiąc, też wolę wersję oryginalną cytatu.
Zobacz profil autora
no
WHY SO SERIOUS?

Dołączył: 30 Kwi 2010
Posty: 2948
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: beat generation
Płeć: Kobieta

bo kerouac tylko w oryginale brzmi
whither goest thou, america, in thy shiny car in the night?
    ***

the one thing that we yearn for in our living days, that makes us sigh and groan and undergo sweet nauseas of all kinds, is the remembrance of some lost bliss that was probably experienced in the womb and can only be reproduced (though we hate to admit it) in death.
    ***

i like too many things and get all confused and hung-up running from one falling star to another till i drop. this is the night, what it does to you. i had nothing to offer anybody except my own confusion.
    ***

i want to be like him. he's never hung-up, he goes every direction, he lets it all out, he knows time, he has nothing to do but rock back and forth. man, he's the end! you see, if you go like him all the time you'll finally get it.
    ***

life is life, and kind is kind.
    ***

we were all delighted, we all realized we were leaving confusion and nonsense behind and performing our one noble function of the time, move.
    ***

why think about that when all the golden land's ahead of you and all kinds of unforeseen events wait lurking to surprise you and make you glad you're alive to see?
    ***

what is that feeling when you're driving away from people and they recede on the plain till you see their specks dispersing? — it's the too-huge world vaulting us, and it's good-by. but we lean forward to the next crazy venture beneath the skies.
    ***

it seemed like a matter of minutes when we began rolling in the foothills before oakland and suddenly reached a height and saw stretched out ahead of us the fabulous white city of san francisco on her eleven mystic hills with the blue pacific and its advancing wall of potato-patch fog beyond, and smoke and goldenness of the late afternoon of time.
    ***

and for just a moment i had reached the point of ecstasy that i always wanted to reach, which was the complete step across chronological time into timeless shadows, and wonderment in the bleakness of the mortal realm, and the sensation of death kicking at my heels to move on, with a phantom dogging its own heels...
    ***

i realized that i had died and been reborn numberless times but just didn't remember because the transitions from life to death and back are so ghostly easy, a magical action for naught, like falling asleep and waking up again a million times, the utter casualness and deep ignorance of it.
Zobacz profil autora
agravkova


Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z fabryki czekolady.
Płeć: Kobieta

Joanna Chmielewska napisał:


Zastanawiam się, czy nie byłoby możliwe zebrać wszelkie nasze władze w jednym miejscu, ogrodzonym porządnie, i wpuścić tam wygłodniałe tygrysy... Lubię karmić zwierzątka...

***
Swoją drogą chłopak jak brzytwa, ale wał. Przeciwpowodziowy...

***
Pies powinien mieć więcej praw niż człowiek, jest bowiem jednostką zdecydowanie szlachetniejszą.



Kocham poprostu :)

Artur Golden napisał:



Czymże w końcu jest życie, jak nie wiecznym sztormem, który zgarnia wszystko, co nam na chwilę dane, i zostawia na brzegu tylko nagie i poszarpane szczątki?

/,,Wyznania Gejszy"/


uwielbiam.
Zobacz profil autora
Wiedźma
Moderator
Eraserhead

Moderator<br><i>Eraserhead</i>

Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 23817
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Transsexual Transilvania
Płeć: Mężczyzna

- To wcale nie są głupoty - orzekł McVries i po chwili dodał tajemniczo: - Nikt nie kocha umarlaków.
- Edgar Allan Poe kochał - powiedział Baker. - Miałem o nim referat w szkole i znalazłem, że miał tendencje do ni-kro... nakro...
- Nekrofilii - skończył za niego Garraty.
- No, zgadza się.
- Co to znaczy? - spytał Pearson.
- To znaczy, że strasznie kusi cię, by się popieprzyć z nie­żywą kobietą - powiedział Baker. - Albo z nieżywym męż­czyzną, jak jesteś kobietą.
- Albo jeśli jesteś szajbnięty - wtrącił McVries.
- O czym wy gadacie, do diabła? - zaskrzeczał Olson. -Walenie trupów? Kurwa, obrzydliwe!

King aka. Bachman Wielki marsz


-Mnie wszystko jedno, jakim kto sztandarem wymachuje. Ale nie mogę znieść takich pustych ludzi. Kiedy ich spotykam tracę panowania nad sobą. (...) Wąskie horyzonty, brak wyobraźni, nietolerancja. Oderwane od rzeczywistości tezy, pusta terminologia, uzurpowane ideały, sztywne systemy. Właśnie takich rzeczy się naprawdę boję. Boję się ich i nienawidzę z całego serca. Oczywiście to ważne, czy coś jest słuszne, czy nie. Ale takie indywidualne, mylne sądy w większości przypadków da się skorygować. Jeżeli tylko ma się odwagę przyznać do błędu, zwykle da się wszystko naprawić. Ciasnota umysłowa, brak wyobraźni i nietolerancja są jak pasożyty. Zmieniają właściciela, zmieniają kształt i żyją wiecznie. Nie ma przed nimi ratunku. (...) Chciałbym umieć wyśmiać takie rzeczy, ale nie potrafię.

Murakami Kafka nad morzem


In our endeavors to recall to memory something long forgotten, we often find ourselves upon the very verge of remembrance, without being able, in the end, to remember.

Men have called me mad; but the question is not yet settled, whether madness is or is not the loftiest intelligence– whether much that is glorious– whether all that is profound– does not spring from disease of thought– from moods of mind exalted at the expense of the general intellect.

But as in ethics, evil is a consequence of good, so in fact, out of joy is sorrow born. Either the memory of past bliss is the anguish of today, or the agonies which are have their origin in the ecstasies which might have been.

Poe Opowieści niesamowite.
I stand amid the roar
Of a surf-tormented shore,
And I hold within my hand
Grains of the golden sand-
How few! yet how they creep
Through my fingers to the deep,
While I weep- while I weep!
O God! can I not grasp
Them with a tighter clasp?
O God! can I not save
One from the pitiless wave?
Is all that we see or seem
But a dream within a dream?

Poe A Dream Within a Dream


I taki mój często powtarzany:
– To wódka? – słabym głosem zapytała Małgorzata.(...)
– Na litość boską, królowo – zachrypiał – czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus.

Z wiadomoczego.
Zobacz profil autora
Kamil
Rurzowy Kutzyk
<i>Rurzowy Kutzyk</i>

Dołączył: 28 Lip 2009
Posty: 8459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Centrum Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

James Joyce, "Ulisses" napisał:
1. Pan Leopold Bloom jadał z upodobaniem wewnętrzne organy bydła i drobiu. Lubił zawiesistą zupę z podróbek, orzechokształtne żołądki ptasie, nadziewane pieczone serca, płaty wątróbki podsmażane w tartej bułce, smażoną ikrę sztokfisza. A najbardziej lubił przypiekane nerki baranie, które napełniały jego podniebienie wyszukanym smakiem delikatnie pachnącego moczu.

2. Ciężkoobuci wozacy wytaczali głucho dudniące beczki ze składów Prince'a i staczali je na dno barki browaru. Na dno barki browaru staczały się głucho dudniące beczki, które wytaczali ze składów Prince'a ciężkoobuci wozacy.

3. Gdy mijał witryny z przyborami dentystycznymi pana Blooma, jego rozhuśtany prochowiec brutalnie zmiótł postukującą cienką laskę i dalej parł naprzód, odtrąciwszy bezsilne ciało. Ślepy wyrostek skierował chorowitą twarz za odchodzącym kształtem.
- Niech cię Bóg przeklnie, powiedział cierpko, kimkolwiek jesteś! Jesteś bardziej ślepy niż ja, ty skurwysynu!


4. - Pewnie, rozwaliłbyś bębenki jej uszu, powiedział pan Dedalus, spowity aromatem dymu, takim organem jak twój.
- Nie mówiąc już o innej błonie, dodał ojciec Cowley.

[...]
Tenorzy mają kobiet na tuziny. To wzmacnia im głos.

5. - Czy jesteś zupełnym abstynentem? powiada Joe.
- Nie pijam nic pomiędzy jednym kieliszkiem a drugim, powiadam.

[...]
Joe to porządny chłop, kiedy ma forsę, ale można głowę dać, że nigdy jej nie ma.
[...]
Owa postać spoczywająca na ogromnym głazie u stóp krągłej wieżycy był to rozłożystoramienny szerokopierśny krzepkoczłony szczerooki czerwonowłosy gęstopiegi rozwianobrody szerokousty wielkonosy długogłowy niskogłosy gołoudy mocarnoręki włochatonogi rumianolicy węźlastociosany bohater. Od ramienia do ramienia mierzył wiele łokci, a podobne kamiennym pagórom kolana okryte były, jako i insze widne oku członki ciała jego, włosem szczeciniastym, podobnym barwą i twardością janowcowi górskiemu (Ulex Europius). Szerokoskrzydłe nozdrza, z których wyrastała szczecina tejże brunatnej barwy, tak były przestronne, iże w ich piwnicznym mroku skowronek mógłby z łatwością uwić gniazdo. Oczy, w których łza i uśmiech walczyły wiekuiście o królowanie, wielkie były jako wyrośnięte kalafiory. Potężny prąd ciepłego tchnienia buchał w miarowych odstępach czasu z pieczary ust jego, podczas gdy powtarzające się echo niosło rozgłośne silne zdrowe uderzenia potężnego serca, które dudnieniem grzmiącym wprawiało ziemię, szczyt wyniosłej wieżycy i wynioślejsze jeszcze niźli ona ściany jaskini w drżenie i kołysanie.
Odziany był w długą pozbawioną rękawów szatę ze skóry świeżo ubitego wołu, sięgającą mu kolan niby suknia nieobcisła, opasana pośrodku słomą przeplecioną z sitowiem. Pod nią miał portki ze skóry jeleniej, grubo żyłą baranią zszyte. Dolne kończyny kryły się w wysokich nogawicach balbriggańskich, zabarwionych purpurą z wodorostów, a stopy obciskały ciżmy z solonej krowiej skóry wyprawionej, zesznurowane żyłą z tchawicy onegoż bydlęcia. U pasa zwisał mu kamieni morskich sznur, kołysały się one przy poruszeniu najmniejszym okazałej jego postaci,a były na nich wyryte z nieokrzesaną, wszelako uderzającą zmyślnością wizerunki plemienne mnogich dawnych bohaterów irlandzkich i bohaterek, Cuchulina, Conna od stu bitew, Nialla od ragha, Shane'a O'Neilla, ojca Johna Murphy, Owena Roe, Patricka Sarsfielda, Czerwonego Hugha O'donnella, Czerwonego Jima MacDermotta, Soggartha Eighana O'Growneya, Michaela Dwyera, Francy Higginsa, Henry Joy M'Crackena, Goliata, Horace Wheatleya, Thomasa Conneffa, Peg Wolffington, Kowala Wiejskiego, Kapitana Księżycowego, Kapitana Boycotta, Dantego Alighieri, Krzysztofa Kolumba, św. Fursy, św. Brendana, marszałka MacMahona, Karola Wielkiego, Theobalda Wolfe Tone'a, Matki Machabeuszów, Ostatniego Mohikanina, Róży Kastylii, Posła z Galway, Człowieka, Który Rozbił Bank w Monte Carlo, Człowieka w Pułapce, Kobiety, Która Nie, Beniamina Franklina, Napoelona Bonaparte, Johna L. Sullivana, Kleopatry, Savourneen Deelish, Juliusza Cezara, Paracelsusa, sir Thomasa Liptona, Wilhelma Tella, Michała Anioła, Hayesa, Mahometa, Narzeczonej z Lammermooru, Piotra Eremity, Czarnego Piotrusia, Ciemnej Rozalindy, Patricka W. Shakespeare'a, Briana Konfucjusza, Murtagha Gutenberga, Patricio Velasqueza, kapitana Nemo, Tristana i Izoldy, pierwzego księcia Walii, Thomasa Cooka i Syna, Dzielnego Żołnierzyka, Arrah Na Pogue, Dicka Turpina, Ludwiga Beethovena, Dziewczyny o Lnianych Włosach, Waddlera Healy, Angusa Culdee, Dolly Mount, Sidney Parade, Ben Howth, Valentine Greatrakes, Adama i Ewy, Arthura Wellesleya, Bossa Crokera, Herodota, Czarnego Luda, Gautamy Buddy, Lady Godivy, Lilii z Killarney, Balora o Złym Oku, królowej Saby, Acky Nagle'a, Joe Nagle'a, Alessandra Volty, Jeremiaha O'Donovana Rossa, Don Philipa O'Sullivana Beare. Włócznia z ciosanego granitu spoczywała przy nim, a u stóp leżała dzika bestia z rodzaju psiego wywodząca się, której chrapliwe tchnienie wieściło, że jest w śnie niespokojnym pograżona, a przypuszczenie to potwierdzał warkot ochrypły i poruszenia wielce gwałtowne, uciszane od czasu do czasu uspokajającymi razami mocarnej maczugi pana, wyciosanej surowo z paleolitycznego głazu.


6. Delegacja, obecna w pełnym składzie, złożona była z Commendatore Bacibaci Beninobenone (na pół sparaliżowanego doyen grupy, którego musiano ulokować na miejscu przy pomocy potężnego parowego dźwigu), Monseiur Pierrepaul Petitèpatant, Arcyprącia Vladyszmira Chustkadonosowa, Parchiksięcia Leopolda Rudolpha von Schwanzenbad-Hodenthaler, hrabiny Marhy Viràga Kisàszony Putràpesthi, Hirama Y. Bomboosta, hrabiego Athanatosa Karamelopulosa, Ali Baby Bakszysz Rahat Łukum Effendiego, Señor Hidalgo Caballero Don Pecadillo y Palabras y Paternoster de la Malora de la Malaria, Hokopoko Harakiri, Hi Hung Chang, Olafa Squirvissina, Mynheera Tryka van Traka, pana Poleaxe'a Pederasky'ego, Gęśęśtrzęś Orhklstr Kratchinabritchisitcha, Herr Hurhausdirektorpräsidenta Hansa Chuechli-Steuerli, Nationalgymnasiummuseumsanatoriumundsuspensoriumsordinaryprivatdocentgeneralhistorischspecialprofessordoctora Kriegfrieda Ueberallgemeina. Wszyscy bez wyjątku delegaci określili najmocniejszymi z możliwych heterogenicznych zwrotów barbarzyństwo nie do opisania, którego mieli stać się świadkami.
[...]
Najbardziej romantyczne wydarzenie nastąpiło, gdy przystojny młody absolwent Oxfordu, znany z rycerskości wobec płci pięknej, wystąpił ku przodowi i okazawszy swą kartę wizytową, książeczkę bankową i drzewo genealogiczne, oświadczył się o rękę nieszczęsnej młodej damy, prosząc, aby wyznaczyła dzień zaślubin, i został natychmiast przyjęty. Wszystkie damy na widowni zostały obdarzone gustownymi okolicznościowymi upominkami w postaci broszek w kształcie trupiej czaszki, ze skrzyżowanymi piszczelami, który to stosowny i szczodry uczynek wywołał nową falę wzruszenia: a gdy dzielny młody Oxfordczyk (noszący, nawiasem mówiąc, jedno z najbardziej czcigodnych nazwisk w historii Albionu) wsunął na palec spłonionej fiancée kosztowny pierścionek zaręczynowy ze szmaragdami ułożonymi w formie czterolistnej koniczyny, podniecenie przekroczyło wszelkie granice. Tak, nawet srogi dowódca żandarmerii, podpułkownik Tompkin-Maxwell ffrenchmullan Tomlinson, który miał nadzór nad przebiegiem tego smutnego wydarzenia, on, który bez zmrużenia oka rozerwał na wylotach luf armatnich pokaźną liczbę sepoyów, nawet on nie mógł opanować tego wzruszenia. Żelazną rękawicą otarł ukradkową łzę, a uprzywilejowani obywatele, którzy znaleźli się w jego bezpośrednim entourage usłyszeli, jak wyszeptał drżącym półgłosem:
- Niech mnie Bóg skarze, ta kurewska zdzira to fajna sztuka. A niech mnie. Płakać mi się chce, kiedy patrzę na nią i myślę o mojej starej dzieży, tam w Limehouse.



To tylko fragmenty, dość mocno skrócone, z połowy książki. Tyle że książka jest obszerna i oprócz tego, jest raczej wypełniona trudnym do przebycia bełkotem, który wynagradzają takie momenty. :3


Ostatnio zmieniony przez Kamil dnia Sob 15:33, 04 Cze 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Agnes
Devil's little sister
<i>Devil's little sister</i>

Dołączył: 31 Paź 2006
Posty: 35680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ministerstwo świętych.
Płeć: Kobieta

Ze Ślepej wierzby i śpiącej kobiety Harukiego Murakami:

Jej urodziny napisał:
Człowiek już taki jest, że choćby nie wiem, dokąd pojechał, zostanie tylko sobą.


Katastrofa w nowojorskiej kopalni napisał:
Od czasu kiedy uszył sobie ten żałobny garnitur trzy lata temu, ani razu go nie włożył.
- Nikt nie umarł, od kiedy go sobie sprawiłem - powiedział.
- Zawsze tak jest.
- Szlag człowieka trafia.


Lustro napisał:
I zawsze się zastanawiam, że chyba nie ma na tym świecie nic bardziej przerażającego dla człowieka niż on sam. Nie uważacie?


Folklor naszych czasów - wczesne dzieje wysoko rozwiniętego kapitalizmu napisał:
W najważniejszym okresie życia, kiedy człowiek jest najbardziej wrażliwy i najmniej dojrzały, odetchnąłem tym szalonym, nie dbającym o jutro powietrzem lat sześćdziesiątych i oczywiście kompletnie się nim upiłem. Były tam drzwi, które należało wyważyć kopniakami. Tak, to naprawdę wspaniałe mieć przed sobą drzwi, które trzeba wyważyć kopniakami. I zawsze można było liczyć na to, że w tle odezwą się The Doors, Beatlesi i Bob Dylan.


Koty ludojady napisał:
Gazety są pewnie takie same na całym świecie. Z zasady nigdy nie piszą tego, czego człowiek naprawdę chce się dowiedzieć.

Tutaj był dosłowny kraniec Europy, koniec świata. Wiał wiatr końca świata, tworzyły się fale końca świata i unosił się zapach końca świata. Czy nam się to podobało, czy nie, koniec świata to właśnie takie miejsce.


Perkozek napisał:
Ja też nigdy w życiu nie widziałem perkozka, lecz nie przyszło mi do głowy żadne inne stworzenie na osiem liter zaczynające się na "p".


Robaczek świętojański napisał:
Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, lecz jego częścią.

Śmierć kiedyś niewątpliwie po nas przyjdzie. Ale z drugiej strony, aż do tego dnia nas nie zabierze.


Gdzieś, gdzie może uda się to znaleźć napisał:
Na co dzień rozmyślamy o różnych rzeczach. Bynajmniej nie żyjemy po to, żeby rozmyślać, ale chyba też nie rozmyślamy po to, żeby być. To się nie zgadza z teorią Kartezjusza, ale być może czasem myślimy po to, żeby nie być. Myślimy, więc nie jesteśmy.

Słowa zawsze potrzebują nas jako pośrednika. Gdyby nas nie było, straciłyby rację bytu. Stałyby się słowami nigdy nie wypowiadanymi, a niewypowiadane słowa nie byłyby już słowami.
Zobacz profil autora
Wasze ulubione cytaty/fragmenty.
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 3 z 4  

  
  
 Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi