Forum bloggers.fora.pl Strona Główna


bloggers.fora.pl
B L O G G E R S
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Osa


Dołączył: 13 Cze 2011
Posty: 819
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

Rok 2011 kojarzy mi się z Adele, Florence and the Machine i Riverside (mimo, że to nie jest nowa kapela ale poznałam ją w minionym roku). :)
Zobacz profil autora
Moondance
best safety lies in fear

Dołączył: 24 Lis 2009
Posty: 3070
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Caprica
Płeć: Kobieta

Najlepsze płyty 2011:
(bez kolejności, może dlatego, że wszyscy moi faworyci jak jeden mąż wydadzą płyty w roku dopiero się rozpoczynającym, i bez ograniczeń)

Devin Townsend Project - Deconstruction/Ghost
Edguy - Age of the Joker
Emilie Simon - Franky Knight
Evi Vine - ...and so the morning comes
Florence + the Machine - Ceremonials
Stream of Passion - Darker Days
Leaves' Eyes - Meredead
Lykke Li - Wounded Rhymes

Najlepsze utwory 2011:

Florence + the Machine - Seven Devils
Leaves' Eyes - Velvet Heart
Lykke Li - Jerome
Edguy - Robin Hood (zwłaszcza z teledyskiem, nie ma to jak zielone rajtki ♥)

Najważniejsze wydarzenia muzyczne:

- wznowienie działalności Dead Can Dance
- reedycja pierwszej (jak dotąd jedynej...) płyty Ambeonu z bonusową płytą z unplugged sessions
- Astrid van der Veen pisze materiał na nową płytę

Największe rozczarowanie muzyczne:
...to chyba miejsce na Within Temptation i The Unforgiving (:

Inne {obsesje itp.}

Artyści poznani i pokochani w roku minionym:
wszystkie projekty Arjena Lucassena (mój mistrz!), pogłębiłam swoją miłość do twórczości Tobiasa Sammeta (Avantasia, Edguy) i do Anneke van Giersbergen, nieważne, czy w The Gathering czy nie; The 3rd and the Mortal, Kari Rueslatten, Arid, Lana del Rey, Metric, Damian Wilson

Na oddzielne miejsce zasługują moje wymiany wiadomości z Arjenem Lucassenem. Nie znam bardziej słodszego, śmiesznego człowieka niż on. Odpowiada na (zwłaszcza) głupie wiadomości, ma takie fajne podejście do fanów, że wymiękam. ♥
Zobacz profil autora
Kamil
Rurzowy Kutzyk
<i>Rurzowy Kutzyk</i>

Dołączył: 28 Lip 2009
Posty: 8459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Centrum Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

OK, to i owo uświadomiło mi, że jestem w stanie krótko opisać 2011. Krótko jak na mnie. Nieposkładane, wolne myśli.
1. UK BASS MUSIC - opierdoliłem wielki kawał klasyki pre-dubstepu i dubstepu. Zmniejszyłem dawkę future garage na rzecz inniejszych post-dubstepów, których się namnożyło wszędzie. Poznałem takie fajne określenie dungeon, dziesiątki labeli, rozpływam się nad wewnątrzdubstepową wszechstronność Kromestara i nad bejslajnami Distance'a przypominającymi nieźle rzężącą gitarę basową, nadal kocham Malę. Dzięki kolesiom typu Headhunter czy Cosmin TRG odkryłem, że kocham techno, dzięki post-juke'om Julio Bashmore'a poznałem footwork, poza tym - cała masa innych zapożyczeń z EDM/HH lat 80. i 90. Czasem basy mnie wkurwiają, ale zwykle nie; udowadniają, że mogą czerpać ze wszystkiego i ze wszystkich; wróżę nam kolejny piękny rok współżycia - tym bardziej, że jesienią zacząłem czuć i rozumieć drugą płytę Buriala.
Brostep - poza specjalnymi okolicznościami i Borgorem - to wciąż chuj, nawet jeszcze większy niż był. Skrillex to nie brostep, to jest fidget house, pozdrawiam gimnazjalistów.
2. Kolektywy hiphopowe, nowa fala r'n'b, andergrand wybijajacy się na falach Internetu, pyskate raperki... Kilka zjawisk, które pojawiły się w 2011 lub parę lat wcześniej, a w zeszłym roku nabrały rozpędu. Do poczytania na MTHRFNKR w rocznym [link widoczny dla zalogowanych].
3. Monotonna dominacja Adele na listach, ale ładnie to kontrastuje z Gagą i Rihanną.
Ale w Polsce wciąż mamy Sylwię Grzeszczak.
4. Chris Brown powinien tę przedostatnią potraktować brutalniej, wyrwać język, czy co. Za dużo jej wszędzie, potrafi zjebać doskonałe teksty (GSH u Drake'a znaczy się). Ale eklektyczna wiksa Calvina Harrisa mnie jara.
5. Umarł witch house, niech żyje witch house! E, not really. Producenci eks-WH eksplorują teraz inne tereny, robią dość jednostajne płyty, które jednak są wysoko oceniane, sratatata, coś może kiedyś jeszcze z tego powstać.
Tymczasem z 2011 warto wspomnieć o takich kuriozalnych przypadkach jak EP-ka Lovedied Witch House Is Dead (hehehhe), po której wydaniu jej autor popełnił samobójstwo. TA MNOGOŚĆ INTERPRETACJI TYTUŁU!
PS I zwiedźmione I just died in your arms tonight! Akurat gdy ten kawałek do mnie wrócił dzięki GTA:VC.
PPS Oczywiście jest już kolejny potworek stylistyczny, który prędko umrze. Seapunk.
6. Prawie w ogóle nie słuchałem BBC Radio 1, to smutne. W sprawie radiowej mam jeszcze do powiedzenia, że muzyka przez typowe radio serwowana stała się jeszcze gorsza, zbyt karykaturalna i zbyt wtórna - na listach na wysokich miejscach jednocześnie znajduje się densflorowy hałsik i densflorowy popraper na samplu z tegoż hałsika. 2010 było przyjemniejsze, 2009 chyba jeszcze bardziej.
7. Trochę staroci, trochę nowości, trochę rocka, trochę czarnuchów, trochę big bandów, trochę interpretacji polskiej poezji. Trochę ten mój miks padł pod naporem basów, ale nadal całkiem nieźle się trzyma.
8. Rozczarowanie roku 2011: nie było nowego Mansona (poza majowym fragmentem i jodorowsko-szekspirowskim wideo).
9. Radosna nowina roku2012: będzie nowy Manson!
10. Płyty roku 2011 nie ma. W tym tygodniu odkryłem, że większość potencjalnych kandydatów na album roku ubiegłego zbladłaby przy tegorocznej EP-ce Buriala. No i właśnie, EP-ce. Eksploracja muzyki basowej sprawiła, że bardzo na plus zmienił się mój stosunek do formatu singlowego i EP-kowego.


Ostatnio zmieniony przez Kamil dnia Czw 14:06, 16 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Agnes
Devil's little sister
<i>Devil's little sister</i>

Dołączył: 31 Paź 2006
Posty: 35680
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ministerstwo świętych.
Płeć: Kobieta

Kamil napisał:
Ale w Polsce wciąż mamy Sylwię Grzeszczak.

W opozycji do Dody, która nowym albumem miała zrewolucjonizować polską scenę muzyczną, ale coś nie do końca wyszło. Nawet penis na okładce nie pomógł.

Kamil napisał:
PPS Oczywiście jest już kolejny potworek stylistyczny, który prędko umrze. Seapunk.

Szanty na punkowo, czy ki diabeł?
Zobacz profil autora
Kamil
Rurzowy Kutzyk
<i>Rurzowy Kutzyk</i>

Dołączył: 28 Lip 2009
Posty: 8459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Centrum Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

Agnes napisał:
Kamil napisał:
Ale w Polsce wciąż mamy Sylwię Grzeszczak.

W opozycji do Dody, która nowym albumem miała zrewolucjonizować polską scenę muzyczną, ale coś nie do końca wyszło. Nawet penis na okładce nie pomógł.

I wersja anglojęzyczna miała być... MIAŁA. Królowa jest tylko jedna. :C

Agnes napisał:
Kamil napisał:
PPS Oczywiście jest już kolejny potworek stylistyczny, który prędko umrze. Seapunk.

Szanty na punkowo, czy ki diabeł?

8bit + rave wczesnych lat 90. + jedne z tych bardziej wiksiarskich wcieleń trance'u i happy hardcore techno + jakieś popłuczyny po witch house i bass music; poza Unicorn Kidem nuda. "Punk" raczej w takim znaczeniu jak w "steampunk" czy" cyberpunk".



TAK, to się dzieje naprawdę.

[link widoczny dla zalogowanych]
Cheesy fest, ale chwyta, jak ktoś lubi tandetne przygrywajki w stylu sprzed 20 lat.
Zobacz profil autora
humanoid


Dołączył: 19 Wrz 2009
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

Po odrobię kurwicy dla Kamila, zapraszamy tutaj: [link widoczny dla zalogowanych] C:
Zobacz profil autora
Kamil
Rurzowy Kutzyk
<i>Rurzowy Kutzyk</i>

Dołączył: 28 Lip 2009
Posty: 8459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Centrum Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

^ Followuję na tumblrze takich blogów parę właśnie!
Chodziło mi raczej o samo zjawisko muzyczno-społeczne, które, no cóż, wygląda na mocno wymuszone, bezideowe i bezprzyszłościowe.
Zobacz profil autora
humanoid


Dołączył: 19 Wrz 2009
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

Seapunk... Ich muzyka wydawała mi się trochę inna. Ba, nazwałabym tą społeczność trochę inaczej. Jakoś bardziej syrenkowo? Nie wiem.

I to fakt, zgadzam się. Seapunkowcy mają fatalny (moim zdaniem oczywiście!) gust muzyczny i nawet ich Unicorn Kid nie ratuje.

PS: Ej, Wavves nie mogę nazwać seapunkiem, prawda? PRAWDA?
Zobacz profil autora
Kamil
Rurzowy Kutzyk
<i>Rurzowy Kutzyk</i>

Dołączył: 28 Lip 2009
Posty: 8459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Centrum Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

Obecnie nazwa im bardziej debilna, tym lepsza. Wystarczy spojrzeć na witch house - i jego synonimy typu ghost drone, okkvlt hovse czy zombie rave... Więc seapunk.... jeden uj. W sumie to można by rozdzielić nawet ten nudniejszy, zwykły seapunk od stylu Unicorn Kida, nazwijmy go od tytułu EP-ki tidal rave, równie zabawnie. Pewnie syrenkowa nazwa też już jakaś funkcjonuje.

IMO problem z takimi niby-gatunkami leży nie tyle w fatalnym guście (bo inspiracje często mają jak najlepsze), a w 'hipsteryzmie', zmieszaniu odległych stylistycznie elementów, przyprawienie przesadzonymi efektami, zeszpecenie produkcji po to, by mało kogo "zachwyciła", żeby powstało wąskie, "elitarne" grono słuchających, co z kolei napędza dodatkowych fanów, tym razem tych, którym to się za nic nie podoba, ale będą sobie wmawiać. To znowuż prowadzi do tego, że *każdy* amatorsko zaczyna klecić takie tracki, powielając schematy... No i można by tak długo, ale to w praktyce widać. Witch house, z jednej strony prowadzony naprzód przez sypiących dość zróżnicowanymi kawałkami Salem, oOoOO czy Ritualz, z drugiej - masa jednoosobowych projektów, istniejących wyłącznie na last.fm i różniących się między sobą jedynie stopniem nieczytelności nazwy, bo muzycznie wiecznie to samo - zwolnienia wzięte z chopped & screwed + nawiedzone filtry, czyniące brzmienie bardziej "głuchym". Glo-fi/chillwave, nieco wcześniejsze "dziecko Internetu", w sumie to chyba jedyne, które jako gatunek się niejako wybiło w stronę bardziej masowej świadomości (Toro y Moi, Neon Indian).
No i ten nieszczęsny seapunk, którego miałem dość po paru odsłuchach; który, tak jak witch house, jest napędzany głównie przez jedną wytwórnię (Tri Angle dla WH, Coral Records dla SP). Tyle że ten gatunek jest o tyle "fatalny", że uznawając WH i chillwave za nurty, które się już "skończyły", korzysta głównie z ich rozwiązań. Jakość produkcji okkvlt i słoneczne tęsknoty chillwave, tyle że nieco bardziej radosne niż ten ostatni. A Unicorn Kid na dobrą sprawę rozwija styl, którym się para od samego początku, zastępując tylko poszczególne elementy układanki czymś innym.
W tym roku przewiduję jeszcze rozwój seapunku, na pewno nie dojdzie do takich rozmiarów, jak witch house, ale może pojawi się jakaś jedna znacząca EP-ka w okolicach lata, późną jesienią przyjdzie kryzys, seapunk is dead, blablabla, a w 2013 roku powstanie następna chimera, dla przeciwwagi znowu posępniejsza, choć powoli kończą im się okołoelektroniczne brzmienia lat 80.-90., którym "hołd" można by złożyć. No chyba że nastąpi andergrandowy bunt przeciwko panującej od dobrych paru lat zarówno w muzyce alternatywnej, jak i mainstreamowej, nostalgii za ostatnim dwudziestoleciem XX wieku.

Osobiście czekam na Mozart techno albo ragtime breaks.


ad. PS Jeśli Wavves to ten zespół, który mi się kojarzy, to na bank nie seapunk. Coś jak Beach Boys ścierający się z garażowym hałasowaniem a la lata 80., mam rację?
Zobacz profil autora
humanoid


Dołączył: 19 Wrz 2009
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

IMO problem z takimi niby-gatunkami leży nie tyle w fatalnym guście (bo inspiracje często mają jak najlepsze), a w 'hipsteryzmie', zmieszaniu odległych stylistycznie elementów, przyprawienie przesadzonymi efektami, zeszpecenie produkcji po to, by mało kogo "zachwyciła", żeby powstało wąskie, "elitarne" grono słuchających, co z kolei napędza dodatkowych fanów, tym razem tych, którym to się za nic nie podoba, ale będą sobie wmawiać.

Nie do końca się z tym zgadzam. Jak dla mnie, te wszystkie elementy oszpecające "utwór" nie są po to, aby zniechęcić "plebs" do takiego słuchania. To raczej utożsamianie się z muzyką z wcześniejszych lat. Że niby taka nostalgia, co nie? No ale cóż, ile osób, tyle opinii.

To znowuż prowadzi do tego, że *każdy* amatorsko zaczyna klecić takie tracki, powielając schematy...

Ale to chyba pozytywne przecież, prawda? A nóż widelec, może komuś wyjdzie coś ciekawego?

Tyle że ten gatunek jest o tyle "fatalny", że uznawając WH i chillwave za nurty, które się już "skończyły"

A propos dedłych już gatunków/czy tam ewentualnie subkultur (bo hipster to też osoba należąca do jakiejś subkultury... chyba - załóżmy, że tak). HIPSTER IS DEAD, za dużo już masówka. Że się teraz o tym nie trąbi, phi...

Założę zespół Soviet Nigga!
Zobacz profil autora
Kamil
Rurzowy Kutzyk
<i>Rurzowy Kutzyk</i>

Dołączył: 28 Lip 2009
Posty: 8459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Centrum Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

humanoid napisał:
Nie do końca się z tym zgadzam. Jak dla mnie, te wszystkie elementy oszpecające "utwór" nie są po to, aby zniechęcić "plebs" do takiego słuchania. To raczej utożsamianie się z muzyką z wcześniejszych lat. Że niby taka nostalgia, co nie? No ale cóż, ile osób, tyle opinii.

Nostalgia swoją drogą. Nie widzę natomiast bezpośredniego powiązania między źródłem tych przeszkadzajek - tylko po części biorą się z industrialu czy noise, co można pod nostalgię podpiąć (powiedzmy, że po prostu mroczna strona lat osiemdziesiątych po całości). W dużej mierze są wzięte ze chopped & screwed, które w kulturze HH (a więc dość daleko od gatunków takich jak dark ambient, ethereal) niby wciąż istnieje, choć, zdaje się, nie aż tak jak w 90s.
Brzmienie chillwave = 99% nostalgii, brzmienie witch house = sporo nostalgii, ale też po prostu wręcz turpizm brzmieniowy. Wreszcie: w wielu kawałkach, nie tylko najwcześniejszych, Salem też wrzucili sporo anachronizmu i brudu, ale da się tego słuchać, natomiast te produkcji z lastów i bandcampów zdają się być każda przepuszczona przez jakiś stały zestaw filtrów i efektów. Cholera, nie wiem, jak to inaczej wytłumaczyć.

Ale to chyba pozytywne przecież, prawda? A nóż widelec, może komuś wyjdzie coś ciekawego?

Jak wyżej. Nie wyjdzie coś ciekawego, jeśli prawie każda amatorska produkcja zawiera prawie identyczne elementy, mimo iż "(nie)sławy gatunku" wskazują na sporą plastyczność brzmień.

A propos dedłych już gatunków/czy tam ewentualnie subkultur (bo hipster to też osoba należąca do jakiejś subkultury... chyba - załóżmy, że tak). HIPSTER IS DEAD, za dużo już masówka. Że się teraz o tym nie trąbi, phi...

Słowo hipster obecnie zostało już praktycznie sprowadzone na ten sam poziom znaczeniowy, jak parę lat temu się to stało z emo. Co prawda większość takich określeń oryginalnie związanych z subkulturami jest przez powszechność stosowania spłycana, ale w różnym stopniu - rasta = wystarczy, że ma dredy; punk - wystarczy, że ma irokeza (pozdro, Wiktor). Tyle że jakaś świadomość pochodzenia tych ostatnich istnieje, a przy tych nowszych jest jakaś taka bardziej zatarta. Zwłaszcza, że i emo, i hipster są zapożyczone jeszcze z XX wieku (z jednej strony - scena hardcore punk, z drugiej - fani jazzu lat 40. oraz Beat Generation).

Założę zespół Soviet Nigga!

Rapowanie przy bałałajce? Powodzenia!
Zobacz profil autora
Muzyczne podsumowanie roku
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 2 z 2  

  
  
 Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi