 |
 |
|
 | |  |
 |
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
sister morphine
Dołączył: 31 Sty 2011 |
Posty: 2124 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Wichrowe Wzgórza Płeć:  |
|
 |
Wysłany: Sob 0:17, 26 Sty 2013 |
|
 |
|
 |
 |
Les Miserables
Ostrzeżenie dla wszystkich, którzy nie przepadają za recenzjami entuzjastów tematu - nie czytajcie tego.
Zacznijmy od tego, że mam bzika na punkcie Les Mis, wszelkie możliwe wersje we wszystkich możliwych postaciach sobie ukochuję. Zdarza mi się nawet płakać słuchając poszczególnych utworów, dlatego na film czekałam odkąd tylko pojawiła się informacja o rozpoczęciu zdjęć do takowego.
Widać, że film jest zrobiony z rozmachem, co chyba mnie troszkę raziło w scenach z przedrewolucyjnego Paryża. Właściwie ciężko mi skonkretyzować, co jest tego powodem. Może gdyby możliwości były mniejsze to scenografia wyglądałaby inaczej. Co nie oznacza, że jest tragiczna, bo jest bardzo dobra, ale jakiś szczegół mnie w niej razi. Ogólnie rzecz biorąc wszystko jest dopracowane, scena na pogrzebie szczególnie ładnie wypada wizualnie, a wszelkie przechadzki po dachach = aż mi się zatęskniło mocniej do Paryża.
Muzycznie - Eddie po stokroć! Już pomijając jego urok, przez który cierpię to świetnie śpiewa partie Mariusa; Russel Crowe - fałszuje, ale przy swoim męskim mocnym głosie to niespecjalnie daje o sobie znać, chyba, że ktoś już na upartego skupi się na samym śpiewie; Hugh Jackman - całkiem w porządku, bez większego entuzjazmu, ale stara się i chociaż nie zawsze mu wychodzi to i tak chylę czoła; Anne Hathaway - no ładnie w zasadzie, ale właściwie to tylko jedna piosenka (pozostałe dwie, czy też trzy, w których się pojawia to małe partie i to w dodatku bez większej odmiany od utworu głównego); Amanda Seyfried - oj, Amanda podobała mi się już w Mamma Mii, ładnie śpiewająca Cosette, nie piszczy za bardzo, a to plus, bo Kozety często mają tendencję do zbyt wysokich wokali. Pominęłam Eponine - moją najukochańszą postać, ale Samantha zawodowo śpiewa, a nawet wyśpiewuje samą rolę Eponine.
Muzycznie i nie. Dzieci! Dzieci są przefajne. Mała Cosette po raz pierwszy w historii naprawdę mnie ujęła, a jej piosenka nie irytowała. Jeśli dzieciątka to i Gavroche <3 . Helenka i Sacha - nic ciekawego, muszę przyznać. Spisali się, bo role te są jakby pisane pod nich, ale nic oprócz poprawności ze sobą nie wnieśli, a szkoda. Ksiądz! Księdza gra aktor, który przez lata był genialnym Valjeanem na deskach największych teatrów. Gromkie brawa, a dziwiłam się, że uwzględnili wokalnie postać księdza - rzeczywiście, tak należało zrobić. Enjolras! Jak żyję, nigdy, ale to nigdy żaden aktor nie pokazał Enjolrasa na tyle przekonująco, bym chciała wraz z nim wspinać się na szczyt barykady, a ten to czysta poezja.
Po seansie utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że polskie tłumaczenia piosenek stoją o wiele wyżej niż wersje angielskie, w takich przypadkach widać, jak ubogi jest język angielski i jak o wiele gorzej to wszystko brzmi. Kontynuując moje czepialstwo - wymawianie francuskich nazw własnych... Niektórzy aktorzy, jak najcudowniejszy Eddie wymawiają je ładnie, ale niektórzy tak jak Jackman trzaskają je po angielsku, bez choćby próby wypowiedzenia ich bardziej po francusku. Szkoda...
Ogółem - wrażenia mam pozytywne, ale są zbyt świeże, by wydać ostateczny osąd, w postaci cyferek w skali.
Czy wspominałam już, że przepłakałam niemal cały film? </3
VIVE LA FRANCE!
|
Ostatnio zmieniony przez sister morphine dnia Sob 0:30, 26 Sty 2013, w całości zmieniany 3 razy
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
hex
Dołączył: 28 Sie 2012 |
Posty: 772 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Płeć:  |
|
 |
Wysłany: Nie 1:14, 03 Lut 2013 |
|
 |
|
 |
 |
Banshee 01x04 - najsłabszy odcinek do tej pory :c
New Girl 02x02-07 - jedyny serial, który miałam w plecy, więc trzeba było nadrobić, bo po co się uczyć do egzaminu?
z filmów:
Martha Marcy May Marlene - taki sobie, dziwny. Ostatnio trafiam na takie wtf filmy.
Ted - no taki se o, może być, kilka fajnych scen i tekstów + Mila (solidarność flat chestowców, hehee).
Mroczne Cienie - tak baaardzo się zawiodłam, film o niczym, Depp straszny, jedyne co było do oglądania do Pfeiffer i sexi Eva Green.
LOL - haha, fabuła leży i kwiczy, tandetnie zrobiony, ale fajnie pokazane relacje matka-córka. Miley Cyrus jako dziewica hihihi...
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Wiedźma
Moderator Eraserhead

Dołączył: 21 Lut 2007 |
Posty: 23817 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Transsexual Transilvania Płeć:  |
|
 |
Wysłany: Pon 0:18, 04 Lut 2013 |
|
 |
|
 |
 |
A jebnę massive posta.
Po Stelli Dallas miałam ochotę na kolejny melodramat z lat trzydziestych, a że w obsadzie Manhattan Melodrama pojawił się mój kochany Bill Powell rzuciłam się na ten film niczym pierwszorzędna pazera. Błagam, niech nikt nie powtarza mojego błędu. Tak źle zrobionego grata i ruiny dawno nie oglądałam. I te pasjonujące dialogi "-Zabiłeś go. - Tak. *tępe spojrzenie* - I co teraz? * tępe spojrzenie*" Mistrzostwo.
He Who Gets Slapped
Nieumiejętnie opowiedziana całkiem interesująca historia-parabolka. Pardon, że w pewnym momencie zasnęłam.
Anna Karenina
Mam konkretnie ambiwalentne odczucia. Z początku było to jedno wielkie WTF??? {tak, z trzema znakami zapytania}, ale z czasem taka dziwaczna zabawa formą bardzo mi przypasowała. No i wszystko byłoby w sumie strawne, jako ciekawostka oczywiście, ale jednak jest to Karenina, tak? A ileż tu było Rosji?
Jadzia
Urocze.
Cabin in the Woods
Dawno się tak dobrze nie bawiłam na filmie. : D Postmodernizm horroru to dobre określenie. Ostatnie sceny zajebiste. Jednorożec rozpierdala.
Adventures of Robin Hood
Przyjeżdżam na ferie do domu, odpalam telewizornie, a tu co? Robin Hood z Errolem Flynnem! ~SO MANY FEELINGS~ Mówiąc jaśniej, ten film plus Czarnoksiężnik z krainy Oz i Lessie to trzy filmy, które oglądałam na starym, na wpół kodowanym, na wpół angielskim TCM jakieś ponad dziesięć lat temu, z moją mamą, która nie mogła pojąć mojej fascynacji tymi starymi "pokolorowanymi" filmami. ;_; A mi tak już zostało, mamo!
Swoją droga to naprawdę fajna przygodówka.
It
Ach, Clara! Urocza, uwodzicielska, przesympatyczna panna Bow. Zakochałam się odrobinkę. (: W sumie film bardzo przejrzysty, zgrabnie nakręcony i zabawny. Niewiele jest takich niemych, więc jakby ktoś chciał zajrzeć w te rejony to polecam zacząć od tej pozycji.
To Kill a Mockingbird
Nie czytałam książki, ale wydaję mi się, że jej plot był o wiele bogatszy niż to co starano się pokazać w tym archaicznym, sztywnym i nudnym filmie. Bo tutaj plot łamie się na trzy, nie ewoluuje, ale łamie właśnie. Co w sumie skłania mnie do sięgnięcia po pierwowzór i przekonanie się na własnej skórze co jest grane, bo na pewno nie o sam motyw procesu. Btw. Peck w każdym filmie gra jakby miał kołek w dupie.
Silver Linings Playbook
Pierwsza połowa bardzo mi się podobała, w takim fajnym w sumie pozytywnym świetle ukazali ludzi, których dopadają choroby powszechniejsze niż większości ludzi mogłoby się zdawać. Dalej już mnie nie zachwyciło, zbyt dużo lukru i oh god, gdyby każda rekonwalescencja była taką prostą ścieżką...
Private Lives of Elizabeth and Essex
Nie żebym właśnie ściągała megapack z Errolem Flynnem, skądże... : P
Ale serio, Bette rozdaje. Taki w sumie smutny to i bzdurny film. Ostatnia scena właściwie piękna.
Jebłam.
|
|
 |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 405 z 409
|
|
|
|  |