 |
 |
|
 | |  |
Adzilla
Dołączył: 21 Lut 2008 |
Posty: 5040 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Kąty, kojarzysz? Płeć:  |
|
 |
Wysłany: Nie 11:37, 15 Mar 2009 |
|
 |
|
 |
 |
To nie jest łatwe. Znam, a raczej znałam kilka osób, które umarło, ale jakoś nigdy mnie to specjalnie nie ruszalo. Raz tylko płakalam z tego powodu, bo zdałam sobie sprawę, że On już nie wróci. Ale minęło. Śmierci dziadków nie pamiętam, toteż nikogo bardziej bliskiego śmierci nie przeżyłam. Ale gdy słyszę od kogoś bardzo mi bliskiego, że to już jest koniec, że ten ktoś nie wie czy sie obudzi, to strasznie boli. Ja wierze, że tak nie będzie, ale jakaś częśc mnie cholernie się boi, że jednak ta większa część nie ma racji. Nie rozumiem sensu jakim jest pozowlenie na umieranie osobą w tak młodym wieku. Jak dla mnie przyzwolenie na umieranie powinno byc od 100+. Seryjnie. Żeby każdy mógł sie nacieszyć życiem. No, chyba, że jest się desperatem i się chce popełnic samobójstwo. To niech sie to robi, ale tylko wtedy, kiedy naprawde nie widzi sie sensu i wie się, że to dobra decyzja. Ale dlaczego tak młodzi ludzie umierają? Ci wartościowi, młodzi ludzie, którzy znaczą tak wiele? Nie rozumiem tego i prędko prawdopodobnie nie zrozumiem.
|
|
 |
|
 |
 | |  |
Fanosława
Grafik wesoły autobus

Dołączył: 16 Maj 2007 |
Posty: 15158 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: chicago town Płeć:  |
|
 |
Wysłany: Nie 14:07, 15 Mar 2009 |
|
 |
|
 |
 |
Adzilla napisał: | To nie jest łatwe. Znam, a raczej znałam kilka osób, które umarło, ale jakoś nigdy mnie to specjalnie nie ruszalo. Raz tylko płakalam z tego powodu, bo zdałam sobie sprawę, że On już nie wróci. Ale minęło. Śmierci dziadków nie pamiętam, toteż nikogo bardziej bliskiego śmierci nie przeżyłam. Ale gdy słyszę od kogoś bardzo mi bliskiego, że to już jest koniec, że ten ktoś nie wie czy sie obudzi, to strasznie boli. Ja wierze, że tak nie będzie, ale jakaś częśc mnie cholernie się boi, że jednak ta większa część nie ma racji. Nie rozumiem sensu jakim jest pozowlenie na umieranie osobą w tak młodym wieku. Jak dla mnie przyzwolenie na umieranie powinno byc od 100+. Seryjnie. Żeby każdy mógł sie nacieszyć życiem. No, chyba, że jest się desperatem i się chce popełnic samobójstwo. To niech sie to robi, ale tylko wtedy, kiedy naprawde nie widzi sie sensu i wie się, że to dobra decyzja. Ale dlaczego tak młodzi ludzie umierają? Ci wartościowi, młodzi ludzie, którzy znaczą tak wiele? Nie rozumiem tego i prędko prawdopodobnie nie zrozumiem. |
Powiem ci, że miałam kontakt z dwoma stulatkami i oni mają więcej chęci życia, niż osiemnastolatkowie ;) Jeśli mówimy już o śmierci w odniesieniu do młodych ludzi, to są też tacy, którzy są wręcz skazani na młode zejście z tego świata i to nie wynika z choroby, czy innej sprawy tego typu, ale faktu, że trzymają się swoich zasad do tego stopnia, że nie są w stanie znieśc życia w społeczeństwie hipokrytów.
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Flossey
pif paf

Dołączył: 26 Lis 2008 |
Posty: 2984 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Łódź Płeć:  |
|
 |
Wysłany: Nie 18:08, 15 Mar 2009 |
|
 |
|
 |
 |
Ale gdy słyszę od kogoś bardzo mi bliskiego, że to już jest koniec, że ten ktoś nie wie czy sie obudzi, to strasznie boli. Ja wierze, że tak nie będzie, ale jakaś częśc mnie cholernie się boi, że jednak ta większa część nie ma racji. Nie rozumiem sensu jakim jest pozowlenie na umieranie osobą w tak młodym wieku. |
Wyczuwam dziwną aluzję skierowaną w moi kierunku. Całkiem racjonalnie podchodząc do sprawy, to odpowiedz mi na jedno pytanie - czy wolałabyś być okłamywana i zapewniana, że wszystko jest dobrze, choć to nie jest prawda? Osobiście staram się jak mogę, żeby, hmm, zmywać każde twoje pytanie. Twoje, czy kogoś innego, nieważne. Pytasz - nie dostajesz odpowiedzi lub dostajesz taką, której i tak nie rouzmiesz. Nie mówię, ale nie okłamuję. I o to w tym chodzi. Naprawdę nie ma niczego gorszego od kłamstwa w takiej sprawie. Sama tego nienawidzę. Fakt, czasami wymiękam i mówię wszystko jak na spowiedzi, ale zauważ, że rzadko, bo chwalić się nie ma czym, a ani to fajne, ani ciekawe. Strach... To nic złego. Zawsze jakaś część, choćby najmniejsza, jednak się boi i myśli, że może jednak. Dziecko, nastolatek... To w sumie najgorsze, co może być. Ludzie się zastanawiają, dlaczego właśnie tak. Dlaczego takie małe, kochane dziecko musiało umrzeć. Że przecież ono jeszcze nie zaczęło w pełni żyć, a już musiało odejść. Po co? Jaki to ma sens? To nie ma sensu, cała zagadka właśnie w tym tkwi. Śmierć nie ma sensu, nieważne czy małego, czy dużego. Zrozumieć ją, pogodzić się z nią... Nie ma mowy. Z biegiem czasu mogą się jedynie zatrzeć blizny. Zatrzeć, a nie zniknąć. Na początku zawsze jest ciężko. Tak. Jest najciężej. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo.
|
|
 |
 | |  |
Adzilla
Dołączył: 21 Lut 2008 |
Posty: 5040 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Kąty, kojarzysz? Płeć:  |
|
 |
Wysłany: Nie 18:37, 15 Mar 2009 |
|
 |
|
 |
 |
i ta aluzja tam jest, bo to Ty jesteś tą osobą. Co do zbywania - w tym jesteś wręcz mistrzem, robisz co tylko się da, bym nie wiedziała wszytskiego. Udaje Ci sie to, ale czasem wymiększacz, dzięki czemu ja dowiaduję się więcej. Nie wiem która wersja jest lepsza, z jednej strony chcę wiedziec wszystko, a z drugiej nic, bo jak się nie wie, to i się o tym nie myśli. Ale wolę tak jak jest, niż jakbym miała nic o tym nie wiedzieć. I ja się boję, a Ty o tym wiesz, bo chyba jednak czasami i ja daję po sobie poznać jak jest. To co było ze mną było żadnym strachem niż to co jest z Tobą. Może i da się o tym w jakimś stopniu zapomnieć, ale jak się nie chce, to się nie zapomni. Nie będzie łatwo. Fakt, nie będzie, ale ja będę mówiła swoje do końca. ;]
|
|
 |
 | |  |
Flossey
pif paf

Dołączył: 26 Lis 2008 |
Posty: 2984 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Łódź Płeć:  |
|
 |
Wysłany: Nie 18:43, 15 Mar 2009 |
|
 |
|
 |
 |
Tak właśnie myślałam. Oo
Robię, co się da, to fakt. Otwarcie się do tego przyznaje. Ale powtarzałam ci to już nie raz i nie dwa - ja nie chcę współczucia. To nie jest anormalne. Nie chcę, żeby ludzie się mną interesowali, bo rzekomo jestem biedna. I tu się właśnie mylicie, po czym wypominacie mi, że ja nie mam ochoty zdawać wam relacji z tego, jak jest naprawdę.
Zapomnieć bliską osobę, to chyba nie jest do przyjęcia. Nikt chyba tego nie chce, ale wszystko da się załagodzić. Wszystko. Chociażby niewiedzą.
|
|
 |
 | |  |
Adzilla
Dołączył: 21 Lut 2008 |
Posty: 5040 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Kąty, kojarzysz? Płeć:  |
|
 |
Wysłany: Nie 18:48, 15 Mar 2009 |
|
 |
|
 |
 |
Wiedziałam, że tak myślałaś, jesteś wyjątkowo intelgentą osobą.
Ja wiem, że Ty tego nie chcesz. Ale ja już tak mam, że wspólczuję. A Tobie nie potrafię niewspołczuć. Ale uwierz mi, robię co mogę, żeby to ograniczać. Nie jest to łatwe, bo to taki odruch, a Ty jesteś wyjątkowo ważna, więc mam go milion razy więcej niż w innych przypadkach. A taka niewiedza czy może załagodzić? Nie wiem. I nie chce się dowiedzieć, nie chcę stracić kogoś takiego jak Ty..
|
|
Adzilla
Dołączył: 21 Lut 2008 |
Posty: 5040 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Kąty, kojarzysz? Płeć:  |
|
 |
Wysłany: Nie 18:59, 15 Mar 2009 |
|
 |
|
 |
 |
Wybacz, mam nadzieję, że nie bolało. : DD
Nienienie. Wbrew pozorom, coś tam mnie mówisz. A ja się ograniczam, bo sie staram, o. ;d A to, że wczoraj przemilaczałaś, nadal nie rozumiem. Bo byłam pewna, że będzie piekiełko. Przybrała. No. Offtopujemy sobie. ld
|
|
 |
 | |  |
Flossey
pif paf

Dołączył: 26 Lis 2008 |
Posty: 2984 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Łódź Płeć:  |
|
 |
Wysłany: Nie 19:19, 15 Mar 2009 |
|
 |
|
 |
 |
Bolaloo. ;<
Nie no, wbrew pozorom coś tam mówię. Bo ja ciebie traktuję jak starszą siostrę. Cały czas piszesz do mnie, że nie wolno, że tak nie można i tak dalej. I ja wiem, że jak mi z czymś ciężko, to ty zawsze pocieszysz. Właśnie jak starsza siostra.
A przemilczałam ogólnie cały dzień. Wiedziałaś, że idę do szpitala, ale nie pochwaliłam się niczym. ;)) A z tym piekiełkiem, mhm. Ciekawie się zapowiadało, ale za bardzo cię kocham. ;)
Nie no, może nie offtopujemy, bowiem nadal zostajemy przy temacie, tylko że nie piszemy tak teoretycznie, tylko.. kurdę, nie umiem się wysłowić. Oo ;p
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Flossey
pif paf

Dołączył: 26 Lis 2008 |
Posty: 2984 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Łódź Płeć:  |
|
 |
Wysłany: Nie 19:45, 15 Mar 2009 |
|
 |
|
 |
 |
Spokojnie, jakoś sobie poradzę. W końcu ze mną nie jest aż tak źle jak z tobą. xdd
No zapewne cię tak nie postrzega, bo w stosunku do niej, to ty jesteś potwór. ;p Ja ci powiedziałam - śmierć nie jest niczym nadzwyczajnym. Uwierz, gorzej jest żyć ze świadomością, że zostawi się wszystkich swoich bliskich - rodzinę, przyjaciół, czy tych wszystkich ludzi, aniżeli żyć ze świadomością, że ktoś może umrzeć. Bo umrzeć to może zawsze. W sumie irytuje mnie takie egoistyczne podejście, bo wszystko wokół tylko lamentują, że sobie nie poradzą, że oni do tego nie dopuszczą, a nikt nie zwraca uwagi na to, jak ja się czuję. Jak ja to odbieram. Co ja przeżywam. Ach.
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Cin Cin
Dołączył: 23 Maj 2009 |
Posty: 81 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Płeć:  |
|
 |
Wysłany: Sob 22:10, 23 Maj 2009 |
|
 |
|
 |
 |
Bardzo się złoszczę na zdania, które mówią, że młodzi ludzie nie powinni umierać. A czterdziestoparolatkowie powinni? To boli tak samo. Identycznie. Choć możliwe, że nawet po tych starszych boli bardziej. Bo znasz ich lepiej. Szczególnie jeżeli to są Twoi rodzice.
Zmarła osoba. Przyzwyczaisz się do niej. Do jej uśmiechu. Jej głosu. Jej sposobu bycia. Jej nakazów i zakazów. Jej filozofii życiowej. Często też jej dotyku. Jej myślenia. Jej obecności. Uczucia jakiego do niej żywisz. I nagle jej nie ma. Umarła. Nie możesz w to uwierzyć. Nawet jeżeli już dwa i pół roku wcześniej wiedziałeś, że umiera. Jesteś zły, że nie mogłeś jej pomóc. Nie wierzysz. To niemożliwe. A jednak. Przychodzisz najpierw o parę godzin wcześniej niż jest zaplanowany pogrzeb. Na widzenie zwłok. Patrzysz i płaczesz. Na tą zimną twarz. Zamknięte powieki. Dotykasz policzka, łapiesz za rękę. Ma takie zimne ciało. Pomarszczone. I nagle stała się taka malutka, taka bezbronna. Taka nieobecna. Nie chcesz od niej odejść. Chwytasz się kurczowo trumny. Wiesz, że ostatni raz ją widzisz. Ostatni na całe Twoje życie. Ale czy Ty możesz w ogóle jeszcze żyć?
Pogrzeb. Nie słuchasz. Masz przed oczami tę osobę.
Potem wpadasz w depresję. Czujesz, jakby jakaś część Ciebie się urwała, odeszła bezpowrotnie. Nie masz ochoty na nic. Prawie nic nie jesz. Nie dbasz o siebie. Nic Cię nie obchodzi. Potrafisz godzinami patrzeć w jeden punkt, bezmyślnie. Masz ochotę wyrwać sobie włosy, aby zagłuszyć ten psychiczny ból. Budzisz się tylko po to, aby czekać na noc, kiedy możesz zasnąć i na te parę godzin zapomnieć o wszystkim. Olewasz szkołę, nie chcesz tam być. Chcesz siedzieć w domu. I nic nie robić.
Nie wiem ile to może trwać. Znam przypadek, że trzy miesiące. Około. Aż w końcu jesteś na skraju wyczerpania. Na granicy anoreksji. I pewnego dnia patrzysz w lustro i uświadamiasz sobie, że wyglądasz okropne. Że sam nie możesz na siebie patrzeć. Następuje przełom. Odbijasz się od dna. Zaczynasz się wznosić. Ożywasz.
Nawet po ponad półtora roku masz problem z dokładnymi wspomnieniami tamtych chwil. Swoje trzy miesiące depresji pamiętasz jakby przez mgłę. Nikłe, rzadko wyciągane na wierzch wspomnienie. Jednak potrafisz głośno powiedzieć, że ta osoba nie żyje. Nie zalewając się łzami. Wiesz, że Twoje życie się nie skończyło. Dorosłeś, dojrzałeś, zdobyłeś doświadczenie, którego nie zdobędzie wiele ludzi, dopóki nie przeżyje własnej tragedii. Ale żyjesz normalnie. Wszystko jest takie jak dawniej. Tylko uśmiechy inne.
Tak to mniej więcej wygląda. Mniej więcej, bo każdy reaguje troszkę inaczej. I szczerze mówiąc, muszę się zgodzić z jednym stwierdzeniem. Ludzie, którzy przeżyli śmierć bardzo bliskiej im osoby, mają gorzej niż sam zmarły im człowiek. Opisane zdarzenia wydarzyły się naprawdę. Myślę też, że taka depresja w rzeczywistości jest potrzebna. To czas przemyśleń, powolnego godzenia się z sytuacją. Okres, który pomaga Ci całkowicie wyjść z dołka. Bo najpierw trzeba na własnej skórze zrozumieć co się w ogóle stało i czy dalsze nasze funkcjonowanie masz sens, a potem można już swobodnie z tym żyć.
Jednak to naprawdę coś, czego się nie zapomina. I nie powinno. Chociażby przez sam szacunek do zmarłej osoby.
|
|
 |
 | |  |
Mimid
Dołączył: 20 Maj 2009 |
Posty: 264 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Płeć:  |
|
 |
Wysłany: Pon 14:14, 25 Maj 2009 |
|
 |
|
 |
 |
Dzisiaj, godzinę temu dowiedziałam się, że zmarła córka moich sąsiadów. Powiesiła się. Nie była mi bardzo bliska, jednak ją znałam, dobrze. Odkąd się urodziłam. Jakiś czas temu wpadła w depresję, nie radziła sobie... Chociaż w rodzinie miała wszystko czego potrzeba. I nie tylko. Rodzice tak ją rozpieścili, że nie była w ogóle samodzielna, przez najdrobniejszą rzecz, która jej nie wyszła - załamywała się. Miała 23 lata.
Jak usłyszałam to po raz pierwszy nie dotarło to do mnie. Powtórzyłam pytanie raz. I znowu. Przez tę krótką chwilę, może 10 minut, stałam i z wytrzeszczonymi oczyma patrzyłam na babcię, bo to właśnie ona mi o tym powiedziała. Potem zaczęły mi lecieć łzy. I tyle. Pewnie przez najbliższy miesiąc cały czas będę o niej myśleć. A raczej o jej rodzicach, bratu. Była ich cholernym oczkiem w głowie. Ukochanym dzieckiem. Jej tata zastał ją w pokoju, wiszącą, martwą. Po jakimś czasie wybiegł z domu, zaczął chodzić po miejscowości, w której mieszka i krzyczeć "Moja córka nie żyje! Powiesiła się!". Jak wariat. I teraz, pewne jest, że ON wpadnie w depresję i będzie się najbardziej obwiniać o śmierć córki. Bo przecież niby mógł jej pomóc. Jakoś przed tym ochronić. Ale do cholery, miał przy niej siedzieć 24 godziny na dobę? Zrobił wszystko co się dało. Jak zwykle zresztą. A ona się powiesiła... Nadal DO MNIE to nie dociera. A jak muszą czuć się jej rodzice? Nie wyobrażam sobie tego bólu.
No cóż, jej mama leży teraz w szpitalu. Zemdlała, gdy się o tym dowiedziała.
Jestem niezwykle uzdolniona, jeśli chodzi o zbaczanie z tematu^^.
|
Ostatnio zmieniony przez Mimid dnia Pon 14:17, 25 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
brzóska
but alice, we are all mad here

Dołączył: 09 Lis 2007 |
Posty: 14071 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: electra heart Płeć:  |
|
 |
Wysłany: Pon 8:36, 31 Sie 2009 |
|
 |
|
 |
 |
w marcu tego roku zmarł mi dziadek. niewiele osób o tym wiedziało, wychodziło to później, a im było głupio i w ogóle.
czy łatwo było mi się pogodzić? to zależy. wiedziałam, że dziadek umrze, oswajałam się z tą myślą od ponad roku. praktycznie swoje ostatnie chwile dziadek spędzał w szpitalu. trzy miesiące w domu. i znów szpital. i tak w kółko. wiedziałam, że jest źle. jednak płakałam, do tej pory płaczę, kiedy oglądam jego jedyne zdjęcie, które udało mi się zrobić. jednak nie przeżywam tego całymi dniami, nie widzę potrzeby. swoje sukcesy dedykuję dziadkowi i wiem, że to o wiele więcej dla niego znaczy, niż ciągłe rozpaczanie za nim.
|
|
 |
 | |  |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 3 z 4
|
|
|
|  |